- Klaus, Klaus, gdzie się podziewasz kiedy jesteś potrzebny!?- krzyknęłam, kiedy tylko wparowałam do rezydencji Mikaelsonów.
- Caroline, co ty tutaj robisz i dlaczego tak potwornie krzyczysz? Nikt ci nie powiedział, że zanim się wchodzi do cudzego domu, powinno się zapukać?- nie miałam teraz czasu, na przekomarzanie się z nim.
- Nie uwierzysz, czego się właśnie dowiedziałam- powiedziałam.- Byłyśmy z Bonnie w mieście i spotkałyśmy Tylera z Hayley. Wszystko wyglądało dość normalnie, w końcu są przyjaciółmi, co więc dziwnego, że się spotkali. Jednak zauważyłam, że się kłócą, wtedy postanowiłam wykorzystać wampirzy słuch i wiesz co się okazało? Hayley wcale nie spodziewa się twojego dziecka, to dziecko jest Tylera!- wyrzucałam z siebie słowa, niczym karabin maszynowy.- Klaus, słyszysz co przed chwilą powiedziałam, Hayley nie jest z tobą w ciąży!- szturchnęłam go w bok, kiedy nie wykazywał żadnej reakcji.
- Kochana, czy ty czasami, nie przeinaczyłaś usłyszanych słów?- zapytał, nie mogłam zrozumieć, jak może poddawać w wątpliwość to co przed chwilą powiedziałam.
- Jak możesz- wrzasnęłam.- Myślisz, że co, jestem jakąś skretyniałą małolatą? Jestem przy zdrowych zmysłach i świetnie zdaję sobie sprawę, co i od kogo usłyszałam! Lepiej mi powiedz, co zamierzasz z tym zrobić?- zapytałam, opanowując emocje.- Przecież to jeden z twoich głównych problemów, pamiętasz?
- Ty rzeczywiście mówisz prawdę- powiedział powoli, a wyraz jego twarzy zaczynał się zmieniać.- Ta podła suka, okłamała mnie, jeszcze uknuła całą intrygę z twoim kochasiem!- zaczął przemierzać salon.- Niech tylko dorwę ich oboje, powyrywam im wszystkie kończyny, będą błagać żebym skrócił ich nędzne życia!- wyglądał jakby miał za chwilę eksplodować.
- Klaus, uspokój się!- powiedziałam.- Trzeba, poczynić jakieś postanowienia, nie zapominaj, że Hayley jest w ciąży i nawet nie próbuj mówić, że cie to nie obchodzi- ostrzegłam go, kiedy tylko zobaczyłam, że próbuje coś powiedzieć.- Dziecko, to dziecko nie jest niczego winne.
- Czy ty zawsze musisz być taka dobroduszna?- zapytał poirytowany.- Dobrze, więc co twoim zdaniem, powinienem teraz zrobić?
- Poczekamy, aż Hayley urodzi dziecko- powiedziałam.- Później, możesz zrobić z nią i Tylerem co tylko ci się podoba.
- Mam spokojnie, patrzeć jak robią mnie w konia!?- zapytał.- Zwariowałaś!
- Nie waż się podnosić na mnie głosu!- krzyknęłam.- Będziesz siedział cicho, albo przysięgam, że cie zakołkuję!
- Oj już się boje, zobacz jak się trzęsę- udawał, że dygoczę.- Niech ci będzie, poczekam te kilka miesięcy. Jednak zastanawia mnie jedno, co zrobimy z dzieckiem, kiedy już zostanie sierotą?
- Mogłeś to zachować dla siebie- powiedziałam.- Jak to co, wychowamy je.
- Ty naprawdę nie jesteś przy zdrowych zmysłach- zauważył.- Co zamierzasz mu powiedzieć, kiedy dorośnie, że zabójca jego rodziców, jest wampirem i na dodatek go wychowuje?
- Jeszcze zobaczymy, w końcu ono też będzie wilkołakiem- odpowiedziałam.- Koniec dyskusji.
- Dobrze, szefowo- nie mogłam się, nie uśmiechnąć.
***
Elijah:
- Uwierzysz? Nigdy bym nie pomyślał, że Hayley, może nas oszukać i to jeszcze w zmowie z
Tylerem- powiedziałem do Eleny, kiedy się o wszystkim dowiedzieliśmy.- Caroline, wydawała się przy nim szczęśliwa, nie wydawało się, żeby był w stanie ją zdradzić.
- Również, nie potrafię tego pojąć- powiedziała.- Może wydam ci się stronnicza, jednak Caroline jest cudowną kobietą i nie wiem, co Tyler mógł zobaczyć w tej wilczycy. Nie mogę sobie wyobrazić co w tej chwili czuje moja przyjaciółka.
- Jestem zdziwiony jej zachowaniem- odparłem.- Klaus, przekazał, że powstrzymała go przed dorwaniem Hayley i Tylera oraz powiedziała, że chce wychować dziecko, kiedy się już urodzi.
- Nie rozmawiałam z nią jeszcze, ale mnie to szokuje. Rozumiem, że Caroline chce je oszczędzić, zawsze była taka współczująca, jednak czy ona chce je wychowywać razem z Klausem?- zapytała.
- Szczerze, nie mam pojęcia- powiedziałem.- Jednak cieszy mnie fakt, że sytuacja się wyjaśniła i że Klaus wreszcie przestanie się chować w rezydencji. Mamy wystarczająco dużo problemów, żeby zaprzątać sobie głowę jeszcze tym.
- Mówisz o Damonie i całej tej sytuacji?- potwierdziłem.- Ja również cały o tym myślę. Niepokoję się, ponieważ nie jesteśmy nawet o krok bliżej od wyjaśnienia sprawy. Klaus, hipnotyzował Damona godzinami, Rebekah i Stefan, szukali Katherine dosłownie wszędzie, a jej nie ma, jakby gdzieś się czaiła i czekała na odpowiednią chwilę, a Bonnie z Kolem współpracują z jakimś starym szabatem czarownic, który sądzi, że za wszystkim musi stać ktoś naprawdę potężny. Jednak czy Katherine, mogła znać kogoś takiego?
- Zapominasz, że to jest Katerina- powiedziałem.- Ona od wieków zadaję się tylko z takimi, którzy mogą ją ochronić w razie niebezpieczeństwa. Jak to dobrze, że dzielicie razem tylko wygląd- pocałowałem ją.
- Panie Mikaelson, nie jest pan takim dżentelmenem, jakiego zgrywa- roześmiała się, jednocześnie przytulając mnie.- Jestem bardzo szczęśliwa, wiesz?
- Bardzo się cieszę, panno Gilbert- powiedziałem.- Poczekaj chwilę, pójdę otworzyć- dodałem, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedłem do drzwi i otworzyłem.
- Elijah, pomóż mi- powiedziała Katherine i wpadła mi w ramiona, cała była we krwi.
____________________________
Rozdział jest, bardzo się nad nim męczyłam, KOMENTUJCIE:)