piątek, 28 marca 2014

Rozdział 6

Klaus:

Czekałem już od jakiejś godziny przed uniwersytetem na Caroline. Postanowiłem wziąć się w garść tak jak radził mi mój brat. Wiem, że sytuacja jest beznadziejna, ciąża Hayley wszystko skomplikowała, jednak nie mogę się poddać. Zauważyłem, że dziewczyna wychodzi z budynku.
- Caroline, hej poczekaj- kiedy tylko usłyszała mój głos próbowała uciec.- Chce porozmawiać- chwyciłem go za ramię.
- Puszczaj, nie zamierzam nawet brać pod uwagę twojej obecności- odpowiedziała, szarpiąc się.- Zacznę krzyczeć, jeżeli nie zostawisz mnie w spokoju.
- Proszę tylko o pięć minut rozmowy- sam nie byłem w stanie uwierzyć w błagalny ton swojego głosu.
- Masz pięć minut- odpowiedziała zrezygnowana.- Nawet nie próbuj przedłużać- uśmiechnąłem się mimowolnie. Dawna Caroline wróciła.
Przeszliśmy się do mojej ulubionej kawiarni i usiedliśmy przy oknie. Nie wiedziałem od czego właściwie zacząć, aby nie posłała mnie do stu diabłów na samy początku.
- Zamierzasz coś powiedzieć czy przyszliśmy tutaj żaby sobie pomilczeć?- zapytała, kiedy cisza zbyt się przedłużała.
- Wiem, że sytuacja między nami zmieniła się- zacząłem- i doskonale wiem, iż wszystko z mojej winy. Jednak nie chce tracić twojej przyjaźni- prychnęła.- Wiesz, że jesteś dla mnie niezwykle ważna- spojrzała na mnie.- Nie próbuj udawać, że o tym nie wiedziałaś, cała wasza ferajna wysyłała cie żebyś odwracała moją uwagę, kiedy coś knuliście- uśmiechnąłem się na widok jej zakłopotania.- Próbuje ci właśnie wyjaśnić, że to co zaszło między mną, a Hayley było dla mnie tylko przygodą- nagle spoważniała.- Na początku nie zamierzałem się zająć ani nią ani dzieckiem, ale uznałem to za mój obowiązek, chciałbym żebyś pomogła mi poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, oczywiście jako przyjaciółka- zakończyłem swój monolog.
- Dlaczego i to wszystko mówisz?- zapytała.- Wiesz, że nasza przyjaźń jest niemożliwa. Naprawdę chciałam dać ci szanse na udowodnienie wszystkim, że nie jesteś tylko łajdakiem, ale ty zawsze musisz coś schrzanić- chciałem coś powiedzieć.- Nie przerywaj mi, nie chodzi w tym wszystkim tylko o Hayley i wasze dziecko, zniszczyłeś życie moim przyjaciołom, mnie i Tylerowi, dopiero teraz zaczynamy sobie wszystko odbudowywać i nie ma tam miejsca dla ciebie.
- Czy Tyler, przyjechał do Nowego Orleanu?- zapytałem, zastanawiając się czy dobrze zrozumiałem podtekst jej słów.
- Przyjechał do nie wczoraj i staramy się zbudować nasz związek od podstaw- odpowiedziała z uśmiechem.- Widzisz jestem szczęśliwa, a ty idź swoją drogą i ułóż sobie życie z matką twojego dziecka- wstała od stolika.- Żegnaj Klaus.

***

Elijah:

- Powiesz mi, co się stało z Damonem?- zapytałem Stefana, kiedy udało mi się wreszcie skontaktować z nim i Rebeką.- Chciałbym się dowiedzieć co wy robicie razem i z czym się to wiąże.
- Rozumiem twoje zaciekawienie, Elijah- odpowiedziała oja siostra.- Przypuszcza, że jesteś tak dobrze poinformowany przez pannę Gilbert, że wiesz o jej rozstaniu z Damonem- pokiwałem głową.- Powiedziała ci na pewno również o powodzie ich zerwania i w jaki sposób potrafiła wzbudzić w nim poczucie winy?- nie zdawałem sobie sprawy o czym mówi Rebekah.
- Pozwól, że ja ci to wyjaśnię- wtrącił się Stefan.- Elena po śmierci Jeremy'ego wyłączyła swoje człowieczeństwo- nawet nie wiedziałem o jago śmierci.- Prawie zabiła Bonnie i Caroline, a my z Damonem staraliśmy się ją przywrócić i jak widać udało się. Jednak Elena nadal na początku była rozchwiana emocjonalnie i obwiniała o wszystko mojego brata, a wiesz jaki jest Damon, zaczął myśleć, że ona ma racje i sam od niej odszedł zanim zaczęłoby się piekło- słuchałem wszystkiego będąc w coraz większym szoku.
- Musisz trzymać Katherine z dala od Damona- poprosiła Rebekah.- Ona buntuje tego pajaca przeciw całemu światu.
- Siostrzyczko zapominasz, że nasz brat niebawem pojawi się w mieście- oświadczyłem.- Jak mam niby pilnować jednocześnie jego i Katherine?
- Myślę, że znajdę sposób na pilnowanie Kola- spojrzałem na Stefana pytająco.- Mamy bardzo pomocną osobę w zanadrzu.

***

Bonnie:

- Stefan ty chyba oszalałeś!- wrzasnęłam zszokowana.- Mam znosić tego niedojrzałego dupka.
- Taka sytuacja nie potrwa długo- powiedział.- Elijah nie jest w stanie pilnować go jednocześnie mając na oku nieznośną Katherine, potrzebuje pomocy.
- Ja mam być taką pomocą?- zapytałam.
- Jesteś jedyną znaną nam osobą, która jest w stanie go unieszkodliwić, gdyby był niegrzeczny- uśmiechnął się do mnie przymilnie.- Proszę cie Bonnie, pomóż nam.
- Czy ja ci kiedykolwiek czegoś odmówiłam?- zapytałam retorycznie.
- Wiesz, że cie kocham- uściskał mnie serdecznie.

Już dwie godziny po tej rozmowie starałam się odnaleźć Kola we wszystkich znanych mi barach Nowego Orleanu. Jak to zwykle bywa z moim szczęściem musiałam zaliczyć już dziesięć zanim odnalazłam go w kolejnym. Dobrze, że byłam nieźle wstawiona, ponieważ inaczej nie zniosłabym jego chamstwa. Przysiadłam się do baru i tylko czekałam, aż mnie zaczepi.
- Cześć czarnulko- nie naczekała się zbyt długo.- Mogę postawić ci drinka? Co taka piękna kobieta robi sama w barze?
- Nie musisz mi słodzić- odpowiedziałam.- Jeżeli nie jesteś dupkiem chętnie się z tobą napije.
- Kolejka dla tej pani- wrzasnął do barmana.- Powiedz mi coś o sobie, czarnulko.
- Jestem Bonnie- powiedziałam.- A pan, Panie pochlebco, to?
- Kol- odpowiedział.- Jesteś bardzo tajemnicza, co cie sprowadza do Nowego Orleanu?
- Przyjechałam na studia razem z przyjaciółkami- odpowiedziałam.- Chyba nie będziemy zanudzać się tysiącami szczegółów? Przyszłam tutaj żeby się zabawić.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem- odpowiedział i pociągnął nie na parkiet. 
Sama nie wiem kiedy to się stało, ale naprawdę zaczęła się w jego towarzystwie świetnie bawić. Możliwe, że to przez ilość wypitego alkoholu, ale odkryłam, że Kol jest zabawnym facetem, a w pewnym momencie zaczęliśmy nawet ze sobą flirtować.

***

Elijah:

Mimo nadal napiętej atmosfery między mną, a Katherine postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Przygotowałem wykwitną kolacje, kupiłem jej ulubione wino i czekałem, aż wróci do domu. Pojawiła się po około trzydziestu minutach, początkowo udając, że w ogóle mnie nie zauważa. Poszła pod prysznic nawet nie mówiąc głupiego "dobry wieczór". Strasznie mnie to rozzłościło i postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Może raczyłabyś zwrócić na nie swoją uwagę?- zapytałem odwracając ją w swoją stronę.- Nie uważasz, że powinniśmy coś ustalić w naszej sprawie.
- Mam stać w samym ręczniku?- zapytała, jednocześnie przymilając się uwodzicielko.
- Przestań!- wrzasnąłem, potrząsając ją.- Najpierw wysyłasz mnie do diabła, a teraz udajesz, że nic się nie stało? Mam tego serdecznie dosyć, rozumiesz?
- Elijah, przepraszam- wyszeptała.- Ogarnęła mnie taka zazdrość, że przestałam myśleć racjonalnie- powiedziała.- Wiem, że jesteś najcudowniejszy mężczyzną jakiego kiedykolwiek było dane mi spotkać, ale nie potrafię znieść myśli, że bardziej otwierasz się przed moim sobowtórem zamiast przede mną.
- Ty po prostu chcesz mnie sobie podporządkować- odpowiedziałem.- Zamiast zauważyć, że to ty powinnaś się zmienić, ale albo to zrobisz, albo będziemy musieli się pożegnać.
- Zmienię się Elijah, przysięgam- obiecała i zaczęła nie całować. Nasze intymne chwile zostały jednak prawie natychmiast przerwane przez dźwięk mojego telefonu.
- Nawet nie waż się odbierać- ostrzegła Katherine. Starałem się ignorować natarczywy dzwonek, jednak kiedy rozbrzmiał po raz czwarty, musiałem odebrać.
- Elijah, potrzebuje twojej pomocy- usłyszałem w słuchawce głos Eleny.
_________________________________________________________
Kompletny brak weny dopadł i mnie:(


niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 5

Elijah:

- Gdzieś ty się podziewała?- zapytałem oburzony.- Zamartwiałem się czy jesteś bezpieczna.
- Nie marudź, Elijah- powiedziała.- Myślę, że mój sobowtór świetnie sobie radziła w zastępstwie.
- Dlaczego zachowujesz się w ten sposób?- zapytałem, próbując ignorować jej zaczepki.- chcesz wmówić mi rzeczy, które nie mają miejsca. Doskonale wiesz, że nie jestem typem osoby, która bawi się cudzymi uczuciami- tłumaczyłem.- Już o tym rozmawialiśmy.
- I widzisz, Elijah- odparła- w tym właśnie się różnimy, ja mam gdzieś uczucia innych. Pięćset lat musiałam troszczyć się o siebie i nie potrzebuje niczyjej łaski. Jeżeli chcesz możesz się pocieszać w ramionach biednej panny Eleny Gilbert, mam to gdzieś- powiedziała.- Ale powiem ci jeszcze coś, świetnie się bawiłam przez ostatnią noc w towarzystwie Damona Salvatore, bez człowieczeństwa- byłem w szoku. Damon w Nowym Orleanie, Stefan przyjeżdżający z Rebeką, co się tutaj dzieję?

***

- Niklaus, czy zamierzasz przesiedzieć w tym fotelu resztę wieczności?- zapytałem wchodząc do salonu.
- Co cie to obchodzi?- to takie typowe dla jego osoby, zawsze kiedy ma osobiste problemy zamyka się na dziesięć spustów.- Lepiej zajmij się swoją Katherine, którą próbujesz przede mną ukryć- powiedział.- Tak na marginesie kiepsko ci idzie, a i powiedz jej żeby lepiej nie stanęła na mojej drodze, ponieważ chętnie się na kimś wyżyje.
- Zależy ci na tej dziewczynie?- spojrzał na mnie pytająco.- Nie chodzi o Hayley, pytam o Caroline, zależy ci na niej, na poważnie?
- Myślisz, że upijam się w salonie tylko dla przyjemności?- odparł wymijająco.
- Może w takim razie, weźmiesz się w garść, zamiast tworzyć rynsztok w naszym domu?- podpowiedziałem.- Pomyśl co powie Kol kiedy zobaczy cie w takim stanie- dodałem.- Zresztą nie przyszedłem żeby rozckliwiać się nad twoimi problemami sercowymi, wiesz może gdzie są Rebekah i Stefan?- zapytałem.
- Nie mam zielonego pojęcia- odpowiedział.- Zapewne coś wspólnie knują, Rebekah mówiła coś o Damonie Salvatore- dodał.- Co to ma z nim wszystko wspólnego?
- Widzisz w Nowym Orleanie pojawił się w ostatnim czasie Damon z wyłączonym człowieczeństwem- odpowiedziałem.- Myślę, że również Stefan nie pojawił się tutaj tylko ze względu na naszą siostrę.
- Wspaniale, najpierw pojawia się tutaj święta trójca, później twoja lafirynda, super duet, a teraz psychopata bez człowieczeństwa- wyliczał.- Jeszcze brakuje Kola i młodego wilczka i będzie komplet. Jak myślisz będziemy cudownie spędzać razem czas?- zapytał sarkastycznie.- Jakbym nie miał wystarczająco dużo problemów z Marcelem i ciążą. Masz jakiś plan w związku z tym chaosem?- zapytał kończąc swój monolog..
- Wiesz co Niklaus, ty i reszta świata wreszcie musicie zająć się sami swoimi problemami- powiedziałem.- Mam swoje życie, a wy jesteście dorośli, więc zostawcie mnie w spokoju!- zdenerwowałem się.- Nie jestem tylko po to żeby spijać piwo, którego wy nawarzyliście!- wyszedłem z rezydencji.

***

Przespacerowałem się kilkoma przecznicami miasta dla ochłonięcia. Potrzebowałem towarzystwa kogoś przed kim mógłbym się wygadać. Poza tym musiałem wyjaśnić całą zawiłą sytuację, która w ostatnim czasie powoli stawała się moim udziałem. Doszedłem do akademika dziewczyn i odszukałem ich pokój. Otworzyła Elena.
- Witaj Eleno, potrzebuj z tobą porozmawiać- powiedziałem na wstępie.- Możemy się razem przejść?
- Oczywiście- odpowiedziała z uśmiechem.- Czy stało się coś złego?
- Raczej nie- odpowiedziałem.- Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, chciałem tylko żebyś pomogła mi rozwiązać pewną sytuację, poza tym muszę, jak wy to dzisiaj mówicie, wygadać się przed kimś.
Wyszliśmy wspólnie, na mniej już zatłoczoną ulicę.
- Powiesz, dlaczego to ja jestem osobą, prze którą musisz się wygadać?- zaczęła rozmowę.
- Wydajesz się najbardziej odpowiednia- odparłem po prostu.- Może zacznę najpierw od aktualnej, dość dziwnej sytuacji- zacząłem.- Wiedziałaś, że w mieście pojawił się Stefan- zaprzeczyła- ale to nie wszystko jest tutaj również Damon z wyłączonym człowieczeństwem.
- To takie dla niego typowe- podsumowała.- Damon zawsze kiedy ktoś go zrani, wyłącza uczucia, a Stefan chce go ratować.
- Powiesz mi, dlaczego tak zmieniłaś się w stosunku do braci Salvatore?- zapytałem, przyjrzała mi się badawczo.
- Pewnie wiesz, że ostatnie kilka miesięcy byłam w związku z Damonem?- pokiwałem potakująco.- Byliśmy naprawdę szczęśliwi, do moment, aż on nie zmienił zdania i nie stwierdził cytuje Jestem zły dla Ciebie Eleno, jestem samolubny, ale muszę pozwolić ci odejść. Nie chciał żebym z nim została, ale opamiętał się i próbował cofnąć swoje słowa. Jednak, postanowiłam, że to nie ma większego sensu, ponieważ nie mogę się wiecznie zastanawiać, co zrobi kiedy się pokłócimy- zakończyła. Zapadło milczenie.- Rozumiesz mnie, prawda? To nie tak, że mi na nim nie zależy, po prostu nie potrafię znieść tej niepewności, którą niesie związek z nim.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć, Eleno- odpowiedziałem.- Jak sama dobrze wiesz, jestem w bardzo trudnych relacjach z Kateriną, która posądza mnie o romans z Tobą- dodałem.- Ona również jest dość rozchwiana emocjonalnie, ale ja nie potrafię zapomnieć tej zagubionej dziewczyny, którą ratowałem przed bratem.
- Jesteś lepszą osobą niż ja, Elijah- chciałem coś powiedzieć.- Nie przerywaj mi, mówię prawdę, nawet po tysiącu lat, starasz się widzieć w innych jakieś ich zalety- chwyciła mnie za rękę.- Najpierw obrona Klausa, teraz Katherine, ty wiesz co to znaczy kochać kogoś do ostatniej chwili, ja to stracę za kilka lat- pocałowała mnie w policzek.- Muszę już iść- stałem osłupiały, patrząc jak odchodzi.
_______________________________________________
Wymyśliłam ten rozdział w ciągu godziny. Mam nadzieję, że się podoba.

Obserwatorzy

Szablon by Selly