piątek, 27 marca 2015

Rozdział 14

Elena:

Nie potrafiłam do końca w to uwierzyć, jak ona śmie pojawiać się w naszym domu, po tym wszystkim do czego doprowadziła. Jednak muszę przyznać, że jeszcze bardziej zszokowało mnie zachowanie Elijah'y, ponieważ mężczyzna wziął ją na ręce i jakby nigdy nic się nie stało, zaniósł do jednej z sypialni gościnnych.
- Wnioskując po twojej minie, nie napawa cię radością obecność Kateriny- powiedział Klaus, wchodząc do salonu.- Jeżeli cie to pocieszy mnie również, na marginesie mówiąc to, że tutaj jesteś także nie powoduje u mnie ataku euforii.
- Wiesz, że mnie to zupełnie nie interesuje, prawda?- zapytałam, ignorując jego słowa.- Mam o wiele większe problemy niż twoje fanaberię.
- Problemem, nazywasz drugą ciebie, która może zakręcić tyłkiem przed moim bratem?- zapytał.- Chyba zapominasz, że ona wie kto nam aktualnie zagraża w końcu sama z nim współpracowała.
- Wcale mnie nie interesują twoje problemy, bo to są tylko TWOJE problemy, prawda?- zapytałam.- Nawiasem mówiąc, nie rozumiem jak Caroline, może znosić twoje towarzystwo.
- Auć, zabolałoby gdybym miał serce- odpowiedział.- Rozwiewając twoje wątpliwości, jestem obdarzony niezwykłym urokiem osobistym.
- Przepraszam, że przerywam wam tą jakże dojrzałą rozmowę- powiedział Elijah, wracając do salonu.- Ale wydaje mi się, że mamy spory problem. Nie jest to ani dziecko, które urodzi Hayley, ani jak to ująłeś Niklaus, kręcąca tyłkiem Katherine- po jego poważnej minie zorientowałam się, że niezbyt szybko pozbędziemy się tej podstępnej...
- Lepiej powiedz o co chodzi, braciszku- poprosił Klaus.- Wybacz ale nie mam zbyt wiele czasu.
- Robi się coraz bardziej niebezpiecznie- obydwoje z Klausem, spojrzeliśmy na niego pytająco.- Katherine zupełnie tak samo jak Damon nie pamięta co się z nią działo w ostatnich kilku dniach.
- Założę się, że zwyczajnie kłamie- powiedziałam, ta sytuacja, nie podobała mi się ani trochę.- Elijah, błagam się chyba w to nie wierzysz, przecież ona potrafi wspaniale manipulować ludźmi,
- Wiecie co, ja zostawię was samych, nie mam ochoty słuchać waszych kłótni- powiedział Klaus, wychodząc, poczekałam dłuższą chwilę zanim ponowiłam rozmowę z Elijah'ą.
- Co zamierzasz teraz zrobić z Katherine?- zapytałam.- Gdzie ona teraz będzie mieszkała?
- Eleno, jak to gdzie, tutaj- powiedział.- To oczywiste, że nie możemy teraz tak po prostu jej zostawić. Stefanowi i Rebece udało się spowodować włączenie uczuć przez Damona, więc mamy jeden problem z głowy, Caroline powstrzymała Klausa przed zamordowaniem Hayley i Tylera, a Kol i Bonnie postanowili sprawdzić jak funkcjonują społeczności czarownic i wilkołaków w tym mieście.
- Nie obchodzą mnie ani problemy Klausa ani żadne czarownice i wilkołaki!- krzyknęłam.- Zwyczajnie nie życzę sobie, żeby Katherine przebywała ze mną pod jednym dachem, albo ją wyrzucisz albo ja się stąd wyprowadzę.
- Eleno, proszę cie- powiedział.- Powinnaś się uspokoić i zacząć myśleć racjonalnie. Mamy większy problem niż twoja urojona zazdrość.
- Moja zazdrość?- zapytałam.- Przepraszam bardzo, ale to nie ja jeszcze nie tak dawno prosiłam się o szansę, a kiedy tylko pojawiła się Katherine poleciałam za nią jak na skrzydłach!
- Dla mnie ta rozmowa jest skończona- powiedział.- Może masz rację, może to wszystko było błędem, ale wybacz dla mnie ważniejsze jest życie nas wszystkich, niż czubek własnego nosa.

***

Caroline:

- Myślałam, że z Elijah'y porządny facet- powiedziałam do Klausa, kiedy siedzieliśmy w barze.- Powiedź mi jak on mógł się tak zachować, przecież Elena od kilku tygodni wyglądała tak jakby zaraz miała odlecieć, ze szczęścia, a wystarczyło, że pojawiła się Katherine i Elijah już wystawił ją za drzwi.
- Pewnie zaraz mnie zbesztasz, ale nie uważasz, że ona zwyczajnie przesadziła- powiedział.- Rozumiem, że Katherine ją skrzywdziła, ale pomyśl w końcu okazało się, że ona również w pewien sposób została wykorzystana. Mnie bardziej martwi to, że skoro tak jest musimy zacząć współpracować i odnaleźć tego, który rujnuje nam życie.
- Rozmawiałam z Bonnie- powiedziałam.- Przekazała mi wiadomość, że czarownice nie mogą w tym mieście używać magii, więc je raczej powinniśmy skreślić z naszej listy, a co z wilkołakami?
- Kol, jeszcze się nie odezwał- odpowiedział.- O czarownicach wiedziałem już od dłuższego czasu, w końcu Marcel wprowadził tutaj takie zasady, wszystko tylko po to, żeby nie miały wystarczająco dużo siły, aby obalić jego rządy. 
- Nigdy o nim nie wspominasz, kim on właściwie jest?- zapytałam.
- Kimś kogo, niegdyś traktowałem jak członka mojej rodziny- odpowiedział.- Minęło prawie sto lat odkąd spotkaliśmy się ponownie w tym mieście, jednak nie pora na tą rozmowę, nasunęłaś mi pewien pomysł, skoro Marcel stworzył własną armię wampirów, musi wiedzieć co się dzieje. Muszę się z nim skontaktować.
- Myślisz, że będzie chciał z tobą rozmawiać?- zapytałam.- Po tym jak właściwie wygnałeś go z domu?
- Ze mną najprawdopodobniej nie, ale z pewną blond pięknością na pewno- uśmiechnął się.- Nie zapominaj, że potrzebujemy jak największej ilości sojuszników.
- Masz na myśli, że to ja mam z nim porozmawiać i do tego wszystkiego przekonać, żeby z nami współpracował?- wiedziałam, że to pytanie retoryczne.- Okej, zrobię to, pod warunkiem, że ty mi powierz co zamierzać zrobić z dzieckiem Hayley i Tylera?
- To nie jest teraz najważniejsze- spiorunowałam ją wzrokiem.- Dobrze, dobrze powiedzmy, że pozwolę mu spokojnie żyć- sama nie mogłam uwierzyć.- Oczywiście jego rodzice zapłacą mi za wszystko, ale jak to powiedziałaś, ono nie jest niczemu winne i nie będę się na nim odgrywał.
- Wspaniałomyślny Klaus, powinnam to zapisać w kalendarzu- roześmiałam się.
- To wszystko, twoja zasługa- odpowiedział.

***

Elena:

- Eleno, co ty tutaj robisz?- usłyszałam pytanie.- Wszystko w porządku?
- Cześć Stefan, wpuścisz mnie?- zapytałam.- Potrzebuje teraz rady przyjaciela.
- Wybacz Eleno, ale to nie jest najlepszy moment- powiedział, zakłopotany.- Wiesz Damon, właśnie wrócił do domu, sama rozumiesz.
- Eleno, miło cie widzieć- powiedział Damon wyłaniając się za pleców brata.- Stefan, nie musisz się obawiać, nie rozszarpię jej na strzępy- uśmiechnął się.- Widzę, że potrzebujesz towarzystwa, a wiesz Stef jest teraz bardzo zajęty, ale za to ja chętnie się przejdę, mam serdecznie dość jęków Rebeki- dodał konspiracyjnie.
- Damon!- ofuknął go Stefan, był wyraźnie zakłopotany.- Jeżeli chcesz możesz spędzić z nim trochę czasu, Eleno, ale ostrzegam nic go nie nauczyło to co przeżył, nadal jest zadufanym dupkiem- nie mogłam się nie uśmiechnąć, wspaniale było widzieć ponownie dwóch, szczęśliwych, przekomarzających się braci Salvatore.
- Z chęcią skorzystam z twojej propozycji- powiedziałam.
- Poczekaj chwilę, zaraz będę- odpowiedział i już po kilku sekundach stał przy mnie ubrany w skórę.- Powiesz mi co się właściwie działo, kiedy byłem sukinsynem bez emocji?- zapytał, kiedy przechadzaliśmy się po jednym z parków.
- Wybacz, ale sama nie wiem od czego zacząć, w końcu czuję, że to przeze mnie stało się to wszystko z tobą- powiedziałam.
- Spokojnie, z grubsza Stefan i Rebekah opowiedzieli mi wszystko- powiedział.- Pamiętasz, kiedyś na
początku potrafiliśmy być przyjaciółmi więc dlaczego teraz nie spróbować?
- Dobrze przyjacielu- odpowiedziałam.- Wiesz, że ja i Elijah byliśmy razem, ale okazało się, że raczej nic teraz z tego nie będzie. Wszystkiemu winna jest oczywiście, kto Katherine. On kiedyś bardzo ją kochał i wszystko wskazuje na to, że mimo wszystkich zapewnień nadal kocha. Poleciał do niej kiedy tylko stanęła w drzwiach.
- Eleno, zawsze wiedziałem, że z ciebie mała królowa dramatu- powiedział.- Nie obraź się, ale nie uważasz, że przesadzasz, przyznaj że wszyscy tak myślą, a wracając do Elijah'y może on po prostu zwyczajnie chce wreszcie rozwikłać zagadkę, którą jestem częścią, wiesz ile godzin Klaus spędził ze mną, żeby wyciągnąć informacje, których nie pamiętam? Wiesz co to wszystko znaczy, że ktoś się z nami bawi i ten ktoś jest silniejszy od Pierwotnych. Elijah, to bardzo honorowy facet, który zrobi wszystko dla osób dla siebie najważniejszych, więc nie dziw się, że teraz będzie maglował Katherine.
- Wiesz, jaka ona jest- powiedziałam.- Do szału doprowadza mnie myśl, że będzie go kokietowała.
- Zaufaj Elijah'y- odpowiedział.- W końcu on ją zna nawet lepiej niż ja i założę się, że jest odporny na jej sztuczki. Jednak mała rada, trzymaj rękę na pulsie i nie wykłócaj się o nic.
- Masz rację, spróbuję być miła- odpowiedziałam.
- Ja zawsze wiem co mówię, przynajmniej kiedy mam uczucia- uśmiechnęłam się do niego.
_______________________________________________________
Rozdział jest nie do końca taki jak chciałam. Ale jest i mam nadzieję, że skomentujecie:)

Ps. Jeszcze sześć do dziesięciu rozdziałów i prawie do dwóch latach opowiadanie dobiegnie końca:)

Obserwatorzy

Szablon by Selly