- Jak tam twoja wielka miłość?- usłyszałem głos Klausa za plecami.- Nigdzie jej tutaj nie widzę.
Niklaus miał całkowitą rację, Katherine zniknęła tuż po naszej kolacji i nawet się nie odezwała. Czułem, że coś się wydarzy. Wiedziałem to, ona zawsze taka była. Kiedy tylko, odwróciłem się i traciłem ją z oczu, ona zawsze wracała z jakimś nowym wyskokiem.
- Elijah, wszystko w porządku?- zapytał, chwytając mnie za ramię.- Znowu coś przeskrobała, tak? Co tym razem? Wiedziałem, zawsze wiedziałem, że ona nie jest dla ciebie. Bracie ty potrzebujesz kogoś bardziej statecznego, kobiety, która cie doceni, a nie jakiejś wariatki.
- Niklaus, od kiedy zrobiłeś się takim znawcą uczuć?- zapytałem, uśmiechając się do niego.
- Doskonale wiesz, że jestem ostatnią osobą, która się na nich zna- odpowiedział.- Nasza rodzinna sytuacja jest wystarczająco trudna, żebyś jeszcze miał przejmować się Katherine.
- Martwię się bardziej o sytuację między nią a Eleną- odparłem.
- Co Elena ma z tym wszystkim wspólnego?- na prawdę wyglądał na zaskoczonego.
- Wszystkie moje problemy z Katherine zaczęły się właśnie przez Elenę, jest zazdrosna- wyglądał jakby miał wybuchnąć śmiechem.- Lepiej powiedz jak wygląda sytuacja twojego dziecka, Hayley i Caroline. Słyszałem, że Tyler przyjechał do miasta.
- Wiem, jakoś nie kwapi się żeby stanąć ze mną twarzą w twarz- mina mu zrzedła.- Nic się nie zmieniło bracie, jeżeli chodzi o Hayley, staramy się ukryć jej ciąże przed Marcelem.
- Ważne, że jest bezpieczna- odpowiedziałem.- Mam nadzieję, że wyjaśnicie sobie wszystko z Caroline.
- Musi minąć więcej czasu- odparł.
- Wybacz bracie, ale muszę odnaleźć Katherine, bardzo się martwię- powiedziałem kierując się do wyjścia.
***
Elena:
- Bonnie, nigdy ale to przenigdy mi tego nie rób, rozumiesz- powiedziałam, wygrażając jej palcem.
- Jesteś zbyt wielką panikarą- odpowiedziała.- Nie taki diabeł jak go malują. Świetnie się bawiłam z Kolem i kiedy nadarzy się tylko okazja, chętnie to powtórzę. Sama powinnaś spróbować trochę wyluzować.
- Wiesz co stało się ostatnio kiedy straciłam kontrolę nad swoim życiem- powiedziałam.- Nie chce żeby stała ci się krzywda z powodu Kola, poza tym uważam, że nie powinnaś się wtrącać w sprawy Mikaelsonów.
- Tobie wolno trzymać się Elijah, ale jeżeli ja chce pobyć z Kolem to już robię coś złego, tak?- zapytała z wyrzutem.- Wiesz co, wreszcie już wiem dlaczego faceci od ciebie uciekają, kiedy tylko się do ciebie zbliżą ty ich odpychasz, ale to tak nie działa. Myślałaś, że Damon nie ma uczuć, że można go odstawić kiedy tylko ci się znudzi i zobacz do czego doprowadziłaś.
- Bonnie ja nie chciałam- odpowiedziałam.- Chce być znów sobą, nie potrafię poradzić sobie z wampiryzmem. Przecież marzyłam, że dorosnę, założę rodzinę i sama będę wybierać jak mam ułożyć sobie życie.
- Rozumiem cie Eleno- powiedziała.- Nawet nie wiesz jak dobrze, wiem co się czuje kiedy twoje życie zmienia się w jednej chwili. Powinnaś dać sobie czas na odetchnięcie, a mną czy Caroline nawet nie waż się przejmować. Damy sobie doskonale radę, jesteśmy dorosłe. Pomyśl o swoim życiu. Teraz idę leczyć tego strasznego kaca- uśmiechnęła się i poszła do łóżka.
Nie wiedziała w co właściwie mam teraz włożyć ręce. Caroline zniknęła, zapewne jest u Tylera. Eleno co teraz? Rozejrzała się po naszym apartamencie. Tak zdecydowanie, potrzebne tutaj sprzątanie. zaczęłam porządkować wszystkie gazety, pozmywałam naczynia, wytarłam kurze, zbierałam się do wyrzucenia śmieci, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć, na progu stał Damon.
- Witaj, Eleno- powiedział, uśmiechając się. Zanim zdążyłam zareagować, zapadła ciemność.- Dobranoc, Eleno.
***
Caroline:
Zapukałam z impetem w drzwi rezydencji Mikaelsonów. Wiedziałam, że oni będą wiedzieć co zrobić w obecnej sytuacji. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wparowałam do środka nie zważając na to kto stoi w progu.
- Ktoś ją porwał!- wrzasnęłam.- Elena zniknęła, to na pewno sprawka Katherine! Musisz nam pom...- głos zamarł mi w gardle, kiedy zobaczyłam Klausa, który przyglądał mi się zdezorientowany.
- Caroline, co ty tutaj robisz?- zapytał.- Mów spokojnie, żebym cie zrozumiał.
- Elena, zniknęła- powiedziałam, napierając powietrza.- Była z Bonnie w naszym apartamencie, Bon poszła się położyć i od tamtej pory jej nie widziałyśmy. Najprawdopodobniej wzięła się za sprzątanie, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Nie wiemy kto, ani dlaczego ją zabrał. Pomyślałam, że Elijah mógłby nam pomóc, jest może w domu?- zakończyłam swój monolog.
- Niestety, nie ma go- odpowiedział.- Wyszedł poszukać Katherine.
- Ona też, zaginęła?- zapytałam.- Może obydwie porwała ta sama osoba.
- Mało prawdopodobne- odparł.- Prędzej jestem w stanie uwierzyć, że to ona ma coś wspólnego z zaginięciem Eleny- o tym nawet nie pomyślałyśmy z Bonnie.
- Możesz, przekazać Elijah'y żeby się ze mną skontaktował kiedy wróci?- poprosiłam i skierowałam się do drzwi, jednak Klaus chwycił mnie za rękę.
- Ja ci mogę pomóc w poszukiwaniach, dopóki mój brat nie wróci- powiedział.- Uważam, że powinniśmy skontaktować się najpierw z Rebeką i Stefanem- spojrzałam na niego pytająco.- Zapomnieliśmy o jeszcze jednej możliwości, w mieście jest Damon.
- Całkowicie o nim zapomniałam- wyjąkałam.- Co jeżeli on ją skrzywdził, przecież ma wyłączone człowieczeństwo- zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować.
- Znajdziemy ją, nie martw się- powiedział i ku mojemu zaskoczeniu przytulił mnie.- Obiecuje.
_______________________________________________________-
Jest rozdział. Zastanawiam się właściwie co się ze mną stało. Miałam wrócić z czymś lepszym, a tutaj to.