Wszystko mnie bolało miałam wrażenie że moje ciało nie istnieje że jest tylko ten ból. Spróbowałam otworzyć oczy, ale oślepiło mnie jasne światło więc natychmiast zamknęłam powieki.
- Eleno, wszystko w porządku- usłyszałam, a potem ktoś chwycił moją dłoń.- Jesteś bezpieczna, nic ci już tutaj nie zagraża- to był Elijah.
- Gdzie ja jestem? Co się właściwie stało?- zapytałam.
- W naszej rezydencji- odpowiedział.- Za chwilę wytłumaczę ci wszystko, ale najpierw powiedz jak się czujesz?
- Jakbym została stratowana przez walec- uśmiechnęłam się, ponownie próbując otworzyć oczy. Udało się i zobaczyłam zatroskaną, ale uśmiechniętą twarz Elijah'y.
- Dobrze, że wreszcie odzyskałaś przytomność, wszyscy potwornie się zamartwiali- powiedział.- Opowiesz mi co pamiętasz?
- Chciałam wziąć się za porządki w apartamencie- odparłam.- Ktoś zadzwonił do drzwi, to był Damon. Skręcił mi kark i... później była ona ten mężczyzna, ból- wyjąkałam.
- Mówiąc ona masz na myśli Katherine?- pokiwałam głową.- Jaki mężczyzna, to nie był Damon?
- Nie, poznałabym Damona- powiedziałam.- Nigdy wcześniej go nie widziałam. Nawet się nie odzywał, nie wiem czego chciał.
- Pewnie był jakimś współpracownikiem z Katherine- powiedział.- Będziemy musieli go odnaleźć. Opowiesz mi jak on wyglądał?- poprosił.
- Wysoki, chyba ciemnowłosy, nie pamiętam już niczego więcej- spojrzałam na niego przepraszająco.- Mam mętlik w głowie.
- Nie martw się, Eleno- pocieszył mnie.- Potrzebujesz odpoczynku od tego całego szaleństwa, my zajmiemy się wszystkimi sprawami- pomógł mi usiąść.- Proszę, woreczek krwi na wzmocnienie- wypiłam łapczywie.
- Powiesz mi czy znaleźliście już Damona?- zapytałam, przypominając sobie o problemach starszego Salvatore.
- Damon, przebywa teraz w naszej piwnicy- odpowiedział.- Właśnie, przypomniałaś mi o czymś dziwnym. Damon nie pamięta co się działo w ostatnich dniach, próbowaliśmy go hipnotyzować, ale i tak nic się nie okazało. Byliśmy przekonani, że kłamie ale w niczym nam nie pomógł.
- Może przez wyłączone człowieczeństwo i wypity alkohol traci pamięć?- zapytałam, wiedząc, że to irracjonalne pytanie.
- Sprawdzimy co jest przyczyną, jego amnezji- powiedział.
- Elijah, kiedy poczuje się lepiej chciałabym z nim porozmawiać- powiedziałam.- Może mi uda się wyciągnąć z niego jakieś informacje.
- To nie jest najlepszy pomysł- odparł.- Jednak wrócimy do tego, kiedy wrócisz do zdrowia- uśmiechnął się.- Teraz odpoczywaj- wyszedł z pokoju.
***
Bonnie:
- Nie mogę w to wszystko uwierzyć- żaliłam się.- Kol, powiedz mi jak to jest możliwe, że Katherine porywa Elenę, torturuje ją i nikt nic z tym nie robi? Przecież Klaus, kiedyś marzył, że się na niej zemści, a teraz zajmuje się jakimiś błahostkami, równie dobrze Elena to może być dopiero początek.
- Nie możemy popadać w panikę- uspokajał mnie.- Katherine nie może w pojedynkę wyrządzić krzywdy grupie wampirów i czarownicy. Jeżeli chodzi o Klausa on ma na głowie Marcela i Hayley, która podobno urodzi jego dziecko.
- Nawet nie mów o tej wiedźmie- powiedziałam.- Caroline, jest nieźle wkurzona, ponieważ jej chłopak Tyler zamiast spędzać czas z nią, trzyma za rękę Hayley.
- Nie uważasz, że to dość dziwne?- spojrzałam na niego pytająco.- Bonnie no pomyśl tylko, Hayley do tej pory nie pojawiła się w naszym domu pomimo, że jest w ciąży z Klausem, który jak wszyscy wiedzą ma więcej wrogów niż włosów na głowie, a do tego spędza masę czasu z chłopakiem Caroline. Teraz rozumiesz?- zapytał.
- Chcesz powiedzieć, że Tyler i Hayley, no wiesz, mają romans?- pokiwał potakująco.- Nie, to nie możliwe, przecież on kocha Caroline, nigdy by jej czegoś takiego nie zrobił.
- Może to sprawdzimy?- zaproponował.- Co powiesz na małe śledztwo?
- Dobrze- powiedziałam.- Jaki jest twój genialny plan, Sherlocku?
- Będziemy się świetnie bawić, mój Watsonie- uśmiechnął się.
***
Kilka dni później;
Elijah:
- Patrzcie tylko, kilka dni lenistwa i wyglądasz jak nowa- uśmiechnąłem się do Eleny, prowadzając ją po ogrodzie.
- Nabijasz się ze mnie- szturchnęła mnie w bok.- Taki spokojny i dystyngowany Elijah Mikaelson, naśmiewa się z chorej, nie ładnie tak drogi panie- pogroziła mi palcem.- Zastanowiliście się, czy będę mogła spotkać się z Damonem?
- Zastanawialiśmy się nad tym, ale postanowiliśmy, że na dzień dzisiejszy to jest niemożliwe- powiedziałem, spojrzała na mnie z wyrzutem.- Zrozum Eleno, nie chodzi już o sam fakt, że Damon ci się zagraża, ale teraz on jest niebezpieczny dla samego siebie- próbowałem wszystko wytłumaczyć.- Nie podajemy mu krwi, więc jeżeli będzie z tobą przebywał, jedyne o czym będzie marzył to wgryzienie się w twoją tętnice.
- Proszę cie daj mi szanse, przecież wiem jak należy postępować z osobami, które mają wyłączone człowieczeństwo- tak, tak już ja wiem jak ty się znasz.
- Powiedziałem, że teraz to niemożliwe- odpowiedziałem stanowczo.- Nie potrafisz zrozumieć, że wszyscy się teraz o ciebie martwią, że ja się o ciebie martwię.
- Rozumiem, ale przecież siedzę teraz u was w domu, Damon również tutaj jest i zapewne tak przywiązany, że nie może się ruszyć, a wy uważacie, że mógłby mi coś zrobić- broniła swojej woli.
- Nie będę o tym dyskutował- odparłem.
- Nie sądziłam, że potrafisz być równie dużym despotą co twój brat- powiedziała.- Czasami potrafisz być jeszcze bardziej uciążliwy.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jaki potrafię być- nic nie odpowiedziała, tylko odeszła obrażona.
________________________________
Kolejny rozdział i jak się podoba?