- Dziewczyny, spójrzcie na ten piękny widok!- krzyknęła Caroline w podnieceniu. Przechadzałyśmy się właśnie jedną ze starszych ulic Nowego Orleanu. Tak zwana francuska dzielnica. Stare kamienice, wiedzmy oszustki próbujące wcisnąć kity biednym przechodnią i wszędzie rozbrzmiewający jazz, wszystko to nadawało jakiegoś magicznego klimatu unoszącego się tylko w tym miejscu.
- Trafiłyśmy do raju na ziemi- powiedziałam, a pomyślcie ile jest jeszcze miejsc do zobaczenia.
- Nowocześniejsza część miasta już niekoniecznie tak bardzo przypadła mi do gustu- Bonnie rzeczywiście bardzo kręciła nosem kiedy udałyśmy się na naszą uczelnię do dziekanatu. Może jest to spowodowane tym, że nigdy szczególnie nie przepadała za ogromną liczbą ludzi w jednym miejscu.
- Przywykniesz to nie jest już nasze małe miasteczko, ale pomyśl jakie mamy teraz możliwości- pocieszyłam ją.
- Masz rację tylko, czuję się tutaj jakoś dziwnie nieswojo- westchnęła z rezygnacją.- Wiem, że z Nowego Orleanu wywodzą się istoty nadprzyrodzone i czarownice, ale boje się, że jakąś spotkam... po prostu nikt oprócz was nie wie kim jestem, a w tym miejscu zdaje mi się, że wszyscy wiedzą.
- Bonnie, skoro tutaj jest tak wiele osób naszego pokroju, to dlaczego się tak przejmujesz?- zapytała poważnie Caroline.
- Dla mnie Mystic Falls to było największe marzenie mojego życia, przecież całe dzieciństwo spędziłam w tym miejscu- zawahała się chwile.- Nie potrafię się odnaleźć w tak wielkim mieście.
- Proszę cie, tylko nie dramatyzuj- powiedziała Caroline.- Nowe życie tutaj na nas czeka. Może poznasz kogoś kto zawładnie twoim sercem do szaleństwa- dodała z uśmiechem.
- Caroline, wszyscy wiemy, że jesteś bardzo kochliwa- dałam jej kuksańca w bok.
- Oj dajcie spokój- wywróciła oczami.- Lepiej zastanówcie się co robimy dzisiaj wieczorem, przecież za dwa dni zaczynamy studia.
- Jakieś spotkanie w barze?- zaproponowała Bonnie.
- Świetny pomysł- powiedziałam i objęłam ją ramieniem.
***
- Wyglądasz rewelacyjnie!- wrzasnęła Caroline wchodząc do pokoju. Rzeczywiście czułam się świetnie w krótkiej, niebieskiej sukience dopasowanej pod biustem i rozszerzającej się w pasie. Miałam oczywiście wysokie obcasy i lekki makijaż, włosy upięte w lekki koczek.
- Odezwała się ta, która wygląda źle- Caroline jak zwykle nieziemsko się prezentowała. Miała krótką, obcisłą czerwoną sukienkę, wysokie szpilki, delikatny makijaż, a jej włosy swobodnie opadały falowaną kaskadą na plecy.
- No dobrze, może nie wyglądam najgorzej, ale zaniemówisz kiedy zobaczysz Bonnie- powiedziała.- Zrobiłam z niej istną boginię- zaśmiałyśmy się i razem wyszłyśmy do salonu, w którym na kanapie bardzo skrępowana siedziała Bonnie w mocnym makijażu, kusej, żółtej sukience i butach na platformie.
- Oooo, nigdy bym nie pomyślała, że z ciebie taka kocica Bon- powiedziałam z uśmiechem.
- Proszę cie, nie czuję się z tym najlepiej- odpowiedziała po chwili ze zbolałą miną.- Lepiej już chodźmy, chce to mieć już za sobą.
Caroline:
Od jakiś dwóch godzin bawiłyśmy się w jednym klubie. Jednak jakieś dziesięć minut temu Elena poszła usiąść przy barze i zamówić nam drinki, a Bonnie już sporo wypiła i poszła do łazienki. Stała się dużo odważniejsza i teraz bez skrępowania flirtowała ze spotkanym facetem. Ja bawiłam się równie świetnie, jednak niespodziewanie ktoś zepsuł mi humor.
- Caroline, jak miło cię widzieć- powiedział Tyler, stając przede mną.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam.- Jak mnie znalazłeś?
- Matt powiedział mi, że wspólnie z Bonnie i Eleną wyjechałyście na studia do Nowego Orleanu- odpowiedział.- Czyżby miało to coś wspólnego z Klausem?
- Jak śmiesz!- krzyknęłam.- Nie masz prawa mówić mi co mam robić i jak żyć!
- Nie odpowiedziałaś!- szarpnął mnie za ramię.- Nie wiesz, że on będzie miał dziec...- jednak dalsza część zdania utonęła w hałasie. Poza tym rozmowa nie była już możliwa, ponieważ obok nas pojawiła się najmniej przeze mnie spodziewana osoba.
- Witaj Caroline- usłyszałam tak dobrze znany mi angielski akcent.- Masz jakiś problem, Tyler?- gwałtownie odwróciłam się w stronę Klausa.
- Ja nie mam żadnego problemu- odpowiedział.- Jednak ty Caroline, uważaj ponieważ przez niego- tutaj wskazał na Klausa- będziesz miała mnóstwo kłopotów- po czym odszedł.
- Nie musiałeś się wtrącać w moją rozmowę z Tylerem- powiedziałam w stronę Pierwotnego oburzona.
- Zatańczysz ze mną?- zapytał. Widząc moją buntowniczą minę dodał- proszę.
Podałam mu dłoń i po chwili zaczęliśmy wirować na parkiecie w rytm jakiej powolnej piosenki.
- Musiałem, mógł zrobić ci krzywdę- powiedział po kilku minutach milczenia.
- Nigdy by mnie nie skrzywdził- powiedziałam.
- Tego nigdy nie wiadomo, przecież jest wilkołakiem- odpowiedział z powagą. Nagle poczułam się bardzo niezręcznie czując jego miętowy oddech na moim karku. Odsunęłam się gwałtownie.
- Muszę już iść do dziewczyn- powiedziałam szybko.
- Chyba cie nie potrzebują- uśmiechnął się i wskazał ręką w stronę baru. Spojrzałam w tym kierunku. Elena siedziała naprzeciwko Elijah'y, odwróciłam głowę w drugą stronę i zobaczyłam Bonnie świetnie bawiącą się z Kolem.- Widzisz mają się bardzo dobrze, więc mam propozycję, przejdź się ze mną po Nowym Orleanie.
- Nie mogę- próbowałam się opierać, jednak jego minka kota ze Shreka i te jego dołeczki spowodowały, że przepadłam z kretesem.- No dobrze niech ci będzie- uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Ale masz tylko pół godziny, zrozumiano?- podał mi ramię i razem wyszliśmy z klubu.
Nowy Orlean nocą wyglądał jeszcze magiczniej niż w ciągu dnia. Mnóstwo oświetlenia, muzyka, gwar ludzie, to miasto nigdy nie śpi.
- Zamknij oczy- spojrzałam na niego pytająco.- Zrób to dla mnie, chce ci coś pokazać- zrobiłam o co prosił. Poczułam, że unoszę się w powietrzu i już po chwili moje stopy znów uderzają o ziemię.
- Możesz otworzyć- kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jaki miałam okazję w życiu widzieć. Staliśmy na jednym z wysokich balkonów, jednej ze starych kamienic, a przed naszymi oczami rozpościerał się widok dachów kolejnych zabytkowych domów, gromady ludzi bawiących się na ulicy, i te same światła, które teraz nadawały twarzą przechodniów jakiś mroczny wyraz.
- To jest... piękne- wydukałam w końcu.. Poczułam, że Klaus stoi za mną i obejmuje w pasie. Nawet ku mojemu zdziwieniu nie przeszkadzało mi to. Spojrzałam mu w oczy.
- Muszę już iść- powiedziałam w końcu.
- Wiem.
Elijah:
- Widzę, że dzisiejszego wieczoru masz wyśmienity humor- powiedziałem spoglądając na Niklausa.
- Ty także nie możesz narzekać, w końcu spędziłeś bardzo miły wieczór z panną Eleną Gilbert- uśmiechnął się.
- Nie zachowuj się tak- odpowiedziałem.- Tylko rozmawialiśmy, poza tym Elena jest bardzo miłą, porządną dziewczyną- ku mojemu przerażeniu zorientowałem się, że tłumacze bratu moje zachowanie.- Lepiej uważaj, Caroline jest wrażliwa i możesz ją skrzywdzić, poza tym ona nie wie, że Hayley jest w ciąży.
- Powiem jej w odpowiedniej chwili- odparował oburzony. - Rebekah, właśnie przyjechała, nigdy nie zgadniesz z kim, Stefanem Salvatore. Dawna miłość Eleny, to dla ciebie zagrożenie- zaśmiał się wchodząc na górę.
Usiadłem przy kominku i zacząłem rozmyślać. Elena mimo swojego wampiryzmu nadal była tą samą osobą, którą poznałem dwa lata temu. Delikatna, wrażliwa, pełna ciepła, gotowa do poświęceń tak samo jak Katerina. Właśnie moja Katerina.
- Odezwała się ta, która wygląda źle- Caroline jak zwykle nieziemsko się prezentowała. Miała krótką, obcisłą czerwoną sukienkę, wysokie szpilki, delikatny makijaż, a jej włosy swobodnie opadały falowaną kaskadą na plecy.
- No dobrze, może nie wyglądam najgorzej, ale zaniemówisz kiedy zobaczysz Bonnie- powiedziała.- Zrobiłam z niej istną boginię- zaśmiałyśmy się i razem wyszłyśmy do salonu, w którym na kanapie bardzo skrępowana siedziała Bonnie w mocnym makijażu, kusej, żółtej sukience i butach na platformie.
- Oooo, nigdy bym nie pomyślała, że z ciebie taka kocica Bon- powiedziałam z uśmiechem.
- Proszę cie, nie czuję się z tym najlepiej- odpowiedziała po chwili ze zbolałą miną.- Lepiej już chodźmy, chce to mieć już za sobą.
Caroline:
Od jakiś dwóch godzin bawiłyśmy się w jednym klubie. Jednak jakieś dziesięć minut temu Elena poszła usiąść przy barze i zamówić nam drinki, a Bonnie już sporo wypiła i poszła do łazienki. Stała się dużo odważniejsza i teraz bez skrępowania flirtowała ze spotkanym facetem. Ja bawiłam się równie świetnie, jednak niespodziewanie ktoś zepsuł mi humor.
- Caroline, jak miło cię widzieć- powiedział Tyler, stając przede mną.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam.- Jak mnie znalazłeś?
- Matt powiedział mi, że wspólnie z Bonnie i Eleną wyjechałyście na studia do Nowego Orleanu- odpowiedział.- Czyżby miało to coś wspólnego z Klausem?
- Jak śmiesz!- krzyknęłam.- Nie masz prawa mówić mi co mam robić i jak żyć!
- Nie odpowiedziałaś!- szarpnął mnie za ramię.- Nie wiesz, że on będzie miał dziec...- jednak dalsza część zdania utonęła w hałasie. Poza tym rozmowa nie była już możliwa, ponieważ obok nas pojawiła się najmniej przeze mnie spodziewana osoba.
- Witaj Caroline- usłyszałam tak dobrze znany mi angielski akcent.- Masz jakiś problem, Tyler?- gwałtownie odwróciłam się w stronę Klausa.
- Ja nie mam żadnego problemu- odpowiedział.- Jednak ty Caroline, uważaj ponieważ przez niego- tutaj wskazał na Klausa- będziesz miała mnóstwo kłopotów- po czym odszedł.
- Nie musiałeś się wtrącać w moją rozmowę z Tylerem- powiedziałam w stronę Pierwotnego oburzona.
- Zatańczysz ze mną?- zapytał. Widząc moją buntowniczą minę dodał- proszę.
Podałam mu dłoń i po chwili zaczęliśmy wirować na parkiecie w rytm jakiej powolnej piosenki.
- Musiałem, mógł zrobić ci krzywdę- powiedział po kilku minutach milczenia.
- Nigdy by mnie nie skrzywdził- powiedziałam.
- Tego nigdy nie wiadomo, przecież jest wilkołakiem- odpowiedział z powagą. Nagle poczułam się bardzo niezręcznie czując jego miętowy oddech na moim karku. Odsunęłam się gwałtownie.
- Muszę już iść do dziewczyn- powiedziałam szybko.
- Chyba cie nie potrzebują- uśmiechnął się i wskazał ręką w stronę baru. Spojrzałam w tym kierunku. Elena siedziała naprzeciwko Elijah'y, odwróciłam głowę w drugą stronę i zobaczyłam Bonnie świetnie bawiącą się z Kolem.- Widzisz mają się bardzo dobrze, więc mam propozycję, przejdź się ze mną po Nowym Orleanie.
- Nie mogę- próbowałam się opierać, jednak jego minka kota ze Shreka i te jego dołeczki spowodowały, że przepadłam z kretesem.- No dobrze niech ci będzie- uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Ale masz tylko pół godziny, zrozumiano?- podał mi ramię i razem wyszliśmy z klubu.
Nowy Orlean nocą wyglądał jeszcze magiczniej niż w ciągu dnia. Mnóstwo oświetlenia, muzyka, gwar ludzie, to miasto nigdy nie śpi.
- Zamknij oczy- spojrzałam na niego pytająco.- Zrób to dla mnie, chce ci coś pokazać- zrobiłam o co prosił. Poczułam, że unoszę się w powietrzu i już po chwili moje stopy znów uderzają o ziemię.
- Możesz otworzyć- kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jaki miałam okazję w życiu widzieć. Staliśmy na jednym z wysokich balkonów, jednej ze starych kamienic, a przed naszymi oczami rozpościerał się widok dachów kolejnych zabytkowych domów, gromady ludzi bawiących się na ulicy, i te same światła, które teraz nadawały twarzą przechodniów jakiś mroczny wyraz.
- To jest... piękne- wydukałam w końcu.. Poczułam, że Klaus stoi za mną i obejmuje w pasie. Nawet ku mojemu zdziwieniu nie przeszkadzało mi to. Spojrzałam mu w oczy.
- Muszę już iść- powiedziałam w końcu.
- Wiem.
Elijah:
- Widzę, że dzisiejszego wieczoru masz wyśmienity humor- powiedziałem spoglądając na Niklausa.
- Ty także nie możesz narzekać, w końcu spędziłeś bardzo miły wieczór z panną Eleną Gilbert- uśmiechnął się.
- Nie zachowuj się tak- odpowiedziałem.- Tylko rozmawialiśmy, poza tym Elena jest bardzo miłą, porządną dziewczyną- ku mojemu przerażeniu zorientowałem się, że tłumacze bratu moje zachowanie.- Lepiej uważaj, Caroline jest wrażliwa i możesz ją skrzywdzić, poza tym ona nie wie, że Hayley jest w ciąży.
- Powiem jej w odpowiedniej chwili- odparował oburzony. - Rebekah, właśnie przyjechała, nigdy nie zgadniesz z kim, Stefanem Salvatore. Dawna miłość Eleny, to dla ciebie zagrożenie- zaśmiał się wchodząc na górę.
Usiadłem przy kominku i zacząłem rozmyślać. Elena mimo swojego wampiryzmu nadal była tą samą osobą, którą poznałem dwa lata temu. Delikatna, wrażliwa, pełna ciepła, gotowa do poświęceń tak samo jak Katerina. Właśnie moja Katerina.