czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 2

Elena:

- Dziewczyny, spójrzcie na ten piękny widok!- krzyknęła Caroline w podnieceniu. Przechadzałyśmy się właśnie jedną ze starszych ulic Nowego Orleanu. Tak zwana francuska dzielnica. Stare kamienice, wiedzmy oszustki próbujące wcisnąć kity biednym przechodnią i wszędzie rozbrzmiewający jazz, wszystko to nadawało jakiegoś magicznego klimatu unoszącego się tylko w tym miejscu.
- Trafiłyśmy do raju na ziemi- powiedziałam, a pomyślcie ile jest jeszcze miejsc do zobaczenia.
- Nowocześniejsza część miasta już niekoniecznie tak bardzo przypadła mi do gustu- Bonnie rzeczywiście bardzo kręciła nosem kiedy udałyśmy się na naszą uczelnię do dziekanatu. Może jest to spowodowane tym, że nigdy szczególnie nie przepadała za ogromną liczbą ludzi w jednym miejscu.
- Przywykniesz to nie jest już nasze małe miasteczko, ale pomyśl jakie mamy teraz możliwości- pocieszyłam ją.
- Masz rację tylko, czuję się tutaj jakoś dziwnie nieswojo- westchnęła z rezygnacją.- Wiem, że z Nowego Orleanu wywodzą się istoty nadprzyrodzone i czarownice, ale boje się, że jakąś spotkam... po prostu nikt oprócz was nie wie kim jestem, a w tym miejscu zdaje mi się, że wszyscy wiedzą.
- Bonnie, skoro tutaj jest tak wiele osób naszego pokroju, to dlaczego się tak przejmujesz?- zapytała poważnie Caroline.
- Dla mnie Mystic Falls to było największe marzenie mojego życia, przecież całe dzieciństwo spędziłam w tym miejscu- zawahała się chwile.- Nie potrafię się odnaleźć w tak wielkim mieście.
- Proszę cie, tylko nie dramatyzuj- powiedziała Caroline.- Nowe życie tutaj na nas czeka. Może poznasz kogoś kto zawładnie twoim sercem do szaleństwa- dodała z uśmiechem.
- Caroline, wszyscy wiemy, że jesteś bardzo kochliwa- dałam jej kuksańca w bok.
- Oj dajcie spokój- wywróciła oczami.- Lepiej zastanówcie się co robimy dzisiaj wieczorem, przecież za dwa dni zaczynamy studia.
- Jakieś spotkanie w barze?- zaproponowała Bonnie.
- Świetny pomysł- powiedziałam i objęłam ją ramieniem.

***

- Wyglądasz rewelacyjnie!- wrzasnęła Caroline wchodząc do pokoju. Rzeczywiście czułam się świetnie w krótkiej, niebieskiej sukience dopasowanej pod biustem i rozszerzającej się w pasie. Miałam oczywiście wysokie obcasy i lekki makijaż, włosy upięte w lekki koczek.
- Odezwała się ta, która wygląda źle- Caroline jak zwykle nieziemsko się prezentowała. Miała krótką, obcisłą czerwoną sukienkę, wysokie szpilki, delikatny makijaż, a jej włosy swobodnie opadały falowaną kaskadą na plecy.
- No dobrze, może nie wyglądam najgorzej, ale zaniemówisz kiedy zobaczysz Bonnie- powiedziała.- Zrobiłam z niej istną boginię- zaśmiałyśmy się i razem wyszłyśmy do salonu, w którym na kanapie bardzo skrępowana siedziała Bonnie w mocnym makijażu, kusej, żółtej sukience i butach na platformie.
- Oooo, nigdy bym nie pomyślała, że z ciebie taka kocica Bon- powiedziałam z uśmiechem.
- Proszę cie, nie czuję się z tym najlepiej- odpowiedziała po chwili ze zbolałą miną.- Lepiej już chodźmy, chce to mieć już za sobą.

Caroline:

Od jakiś dwóch godzin bawiłyśmy się w jednym klubie. Jednak jakieś dziesięć minut temu Elena poszła usiąść przy barze i zamówić nam drinki, a Bonnie już sporo wypiła i poszła do łazienki. Stała się dużo odważniejsza i teraz bez skrępowania flirtowała ze spotkanym facetem. Ja bawiłam się równie świetnie, jednak niespodziewanie ktoś zepsuł mi humor.
- Caroline, jak miło cię widzieć- powiedział Tyler, stając przede mną.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam.- Jak mnie znalazłeś?
- Matt powiedział mi, że wspólnie z Bonnie i Eleną wyjechałyście na studia do Nowego Orleanu- odpowiedział.- Czyżby miało to coś wspólnego z Klausem?
- Jak śmiesz!- krzyknęłam.- Nie masz prawa mówić mi co mam robić i jak żyć!
- Nie odpowiedziałaś!- szarpnął mnie za ramię.- Nie wiesz, że on będzie miał dziec...- jednak dalsza część zdania utonęła w hałasie. Poza tym rozmowa nie była już możliwa, ponieważ obok nas pojawiła się najmniej przeze mnie spodziewana osoba.
- Witaj Caroline- usłyszałam tak dobrze znany mi angielski akcent.- Masz jakiś problem, Tyler?- gwałtownie odwróciłam się w stronę Klausa.
- Ja nie mam żadnego problemu- odpowiedział.- Jednak ty Caroline, uważaj ponieważ przez niego- tutaj wskazał na Klausa- będziesz miała mnóstwo kłopotów- po czym odszedł.
- Nie musiałeś się wtrącać w moją rozmowę z Tylerem- powiedziałam w stronę Pierwotnego oburzona.
- Zatańczysz ze mną?- zapytał. Widząc moją buntowniczą minę dodał- proszę.
Podałam mu dłoń i po chwili zaczęliśmy wirować na parkiecie w rytm jakiej powolnej piosenki.
- Musiałem, mógł zrobić ci krzywdę- powiedział po kilku minutach milczenia.
- Nigdy by mnie nie skrzywdził- powiedziałam.
- Tego nigdy nie wiadomo, przecież jest wilkołakiem- odpowiedział z powagą. Nagle poczułam się bardzo niezręcznie czując jego miętowy oddech na moim karku. Odsunęłam się gwałtownie.
- Muszę już iść do dziewczyn- powiedziałam szybko.
- Chyba cie nie potrzebują- uśmiechnął się i wskazał ręką w stronę baru. Spojrzałam w tym kierunku. Elena siedziała naprzeciwko Elijah'y, odwróciłam głowę w drugą stronę i zobaczyłam Bonnie świetnie bawiącą się z Kolem.- Widzisz mają się bardzo dobrze, więc mam propozycję, przejdź się ze mną po Nowym Orleanie.
- Nie mogę- próbowałam się opierać, jednak jego minka kota ze Shreka i te jego dołeczki spowodowały, że przepadłam z kretesem.- No dobrze niech ci będzie- uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Ale masz tylko pół godziny, zrozumiano?- podał mi ramię i razem wyszliśmy z klubu.
Nowy Orlean nocą wyglądał jeszcze magiczniej niż w ciągu dnia. Mnóstwo oświetlenia, muzyka, gwar ludzie, to miasto nigdy nie śpi.
- Zamknij oczy- spojrzałam na niego pytająco.- Zrób to dla mnie, chce ci coś pokazać- zrobiłam o co prosił. Poczułam, że unoszę się w powietrzu i już po chwili moje stopy znów uderzają o ziemię.
- Możesz otworzyć- kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jaki miałam okazję w życiu widzieć. Staliśmy na jednym z wysokich balkonów, jednej ze starych kamienic, a przed naszymi oczami rozpościerał się widok dachów kolejnych zabytkowych domów, gromady ludzi bawiących się na ulicy, i te same światła, które teraz nadawały twarzą przechodniów jakiś mroczny wyraz.
- To jest... piękne- wydukałam w końcu.. Poczułam, że Klaus stoi za mną i obejmuje w pasie. Nawet ku mojemu zdziwieniu nie przeszkadzało mi to. Spojrzałam mu w oczy.
- Muszę już iść- powiedziałam w końcu.
- Wiem.

Elijah:

- Widzę, że dzisiejszego wieczoru masz wyśmienity humor- powiedziałem spoglądając na Niklausa.
- Ty także nie możesz narzekać, w końcu spędziłeś bardzo miły wieczór z panną Eleną Gilbert- uśmiechnął się.
- Nie zachowuj się tak- odpowiedziałem.- Tylko rozmawialiśmy, poza tym Elena jest bardzo miłą, porządną dziewczyną- ku mojemu przerażeniu zorientowałem się, że tłumacze bratu moje zachowanie.- Lepiej uważaj, Caroline jest wrażliwa i możesz ją skrzywdzić, poza tym ona nie wie, że Hayley jest w ciąży.
- Powiem jej w odpowiedniej chwili- odparował oburzony. - Rebekah, właśnie przyjechała, nigdy nie zgadniesz z kim, Stefanem Salvatore. Dawna miłość Eleny, to dla ciebie zagrożenie- zaśmiał się wchodząc na górę.
Usiadłem przy kominku i zacząłem rozmyślać. Elena mimo swojego wampiryzmu nadal była tą samą osobą, którą poznałem dwa lata temu. Delikatna, wrażliwa, pełna ciepła, gotowa do poświęceń tak samo jak Katerina. Właśnie moja Katerina.

2 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział ; ) Czyżby w następnym rozdziale pojawiła się Katerina?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, wpadłam tu przypadkiem, ale musiałam się wręcz dodać do obserwatorów. Kurcze zakochałam się w twoim stylu pisania. To jak kreujesz postać Elijah szczególnie. Zawsze byłam za Elejah, wolę to od Delenki, czy Stelenki, które powoli zaczynają się przejadać. "Moja Katerina". No to będzie się działo. Uwielbiałam wątek Kelijah w serialu! Liczę na szybkie nn! Jeśli chcesz wpadaj do mnie. Również pojawia się wątek El'a z sobowtórami i nawet ich oryginałem. Jednak nie zrobiłam z Tatii sirotki, babka ma pazurek. Do tego występuje też klaroline i Kennett, może trochę Stebekah... Jeśli możesz skomentuj i powiedz co było nie tak... Opinia od tak świetnej pisarki byłaby gratką ;)
    A oto zachęta. Kawałek świeżutkiego VI rozdziału
    " - Kol? – zapytała szukając wzrokiem Mikaelsona.
    - Tak? – wyłonił się znad książki, którą czytał ułożony w stercie poduszek.
    - No nie spodziewałabym się tego po tobie – parsknęła przyklapując na skraju posłania.
    - Czego chciałaś Bennett? – wywrócił oczami zmieniając pozycję, na siedzącą.
    - Znam już odpowiedź – rzekła szeptem po chwili – wiem dlaczego słyszałam twoje myśli – spojrzała na niego pierwszy raz podczas tej rozmowy. Miał potarganą fryzurę, praktycznie „pożerał ją wzrokiem”.
    - Słucham – uśmiechnął się zachęcająco siadając coraz bliżej wiedźmy, speszona zawiesiła oczy na przeciwległej ścianie.
    - To kwestia..."
    http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by Selly