piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 17

Kol:

W tym samym czasie:

- Myślisz, że oni dadzą się na to nabrać?- zapytałem, kiedy ten sukinsyn, podawał mi kolejną dawkę werbeny.- Chyba masz za duże nadzieje. To oczywiste, że Klausa nawet nie interesuje, czy jeszcze żyje- powiedziałem, doskonale wiedząc, że teraz muszę grać na czas, żeby pozostali mieli sposobność zebrać siły.
- Możesz sobie mówić co chcesz- odpowiedział.- Udało mi się już trochę was poznać i wiem, że mimo wszystkich waszych nieporozumień, twoje rodzeństwo ruszy Ci na pomoc, a tak poza tym, jest jeszcze ta twoja mała czarownica, jak jej tam, a Bonnie. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mnie mdliło od tych waszych słodkich słówek, a właśnie, ciekawe czy pozostali już wiedzą o waszych schadzkach. Jak myślisz, Klaus ponownie Cie zasztyletuje, na następne sto lat, kiedy się domyli?- zapytał.- Z resztą to już nie ważne- dodał.- Najwyższa pora, żebyśmy znów nagrali małe widowisko, tak dla zmotywowania, rodziny Mikaelsonów.
- Poczekaj!- zawołałem.- Nie powiedziałeś jeszcze, dlaczego robisz to wszystko? Dlaczego chcesz nas zniszczyć? Liczysz na przejęcie władzy nad Nowym Orleanem?- zapytałem.- Wcale by mnie to nie zdziwiło, w końcu Klaus ma wrogów w każdym zakątku świata, powiedz tylko czy zgadłem, chodzi Ci o niego?
- Dowiesz się wszystkiego, w swoim czasie- odpowiedział.- Przyzwyczaj się do wygód, które Ci tutaj proponuje, ponieważ mamy wspólnie, jeszcze dużo do zrobienia, teraz czas na zabawę. Jednak powiem Ci, że spotkanie rodzinne jest coraz bliżej- dodał kpiąco.- Teraz wybacz, ale mam bardzo ważne spotkanie- usłyszałem tylko zamykające się drzwi.

Klaus:

- Rozumiesz, teraz sytuacje?- zapytałem, kiedy udało mi się spotkać z Marcelem.- Potrzebuje jak największej ilości wampirów, muszę mieć zwiadowców w całym mieście. W końcu ten cały A najwyraźniej, zamierza jeszcze nie raz zaatakować, więc lepiej być na to przygotowanym- powiedziałem.
- Skontaktuje się z Joshem i zbierzemy razem grupę, która spróbuje zidentyfikować tego waszego A, jednak nie rób sobie zbyt wielkich nadziei, facet idealnie przewiduje każdy nasz krok- powiedział.
- Doskonale, zdaje sobie z tego sprawę- odpowiedziałem.- Strasznie mnie to irytuje, w końcu nikt wcześniej, nie był mądrzejszy ode mnie.
- Niklaus Mikaelson, znalazł wreszcie godnego sobie przeciwnika- skomentował ze śmiechem.
- Dobrze, dobrze jesteśmy w stałym kontakcie- odparłem, odchodząc w pośpiechu.

Elijah:

Razem z Bonnie i Eleną, ponownie skontaktowaliśmy się z Gią. Dziewczyna zapewniła, że skontaktuje się ze swoim szabatem w celu ustalenia, miejsca pobytu Kola, jednak postawiła ultimatum, jedyną osobą, która może brać udział w tych czynnościach to Bonnie. Niechętnie, ale musieliśmy się z Eleną zgodzić, Bonnie oczywiście zrobiła to bez mrugnięcia okiem. Od dawna podejrzewałem, a właściwie to byłem pewien, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń, było to widać w ich oczach. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni, zostawić całą sprawę w jej rękach i wrócić do rezydencji. Byłem ciekawy, czy Klausowi udało się uzyskać wsparcie Marcela. Ale teraz, kiedy miałem chwilę, musiałem porozmawiać z Eleną, na temat tego co powiedziała mi Katherine.
- Eleno, wybacz, ale coś nie daje mi spokoju- zacząłem.- Rozmawiałem z Katherine, powiedziała mi coś dziwnego- spojrzała na mnie pytająco.- Mianowicie, że rozmawiałaś z nią o naszym związku, dodała, że to ty powiedziałaś jej o nas, czy to prawda?- zapytałem, mając nadzieje że zaprzeczy.
- Elijah, wiedziałam, że ty nigdy jej tego nie powiesz- odpowiedziała.- Nie potrafiłam już wytrzymać, tego waszego obchodzenia się z nią jak z jajkiem, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i powiedziałam jej jak wygląda cała sytuacja między nami.
- Jak mogłaś?- zapytałem z wyrzutem.- Przecież ustaliliśmy, że ja jej o wszystkim powiem, kiedy tylko poczuje się lepiej.
- Czyli nigdy- odpowiedziała.- Nie oszukujmy się, Katherine będzie teraz zgrywała świętą, tylko po to, żeby się nad nią litować.
- Eleno, jak możesz!- podniosłem głos.- Jak widać wszystko co do tej pory powiedziała, Katherine okazało się prawdą- musiałem się uspokoić.- W końcu mamy na to niepodważalny dowód, przecież Kol sam siebie nie porwał- dodałem.- Poza tym, teraz to ty zachowujesz się gorzej niż ona. Ostatnio straszna z Ciebie egoistka.
- Ze mnie jest egoistka?- zapytała.- Szkoda, że ty nie widziałeś, jaka z Katherine jest suka, kiedy szedłeś z nią do łóżka!- krzyknęła.- A przepraszam, przecież ona wygląda jak Tatia, twoja miłość z przed tysiąca lat.
- I kto to mówi?!- byłem wściekły.- Skoro taki ze mnie mięczak, to powiedz mi, po co się ze mną zadałaś? Tak poza tym, ty nie powinnaś mnie oceniać, w końcu to ty sypiasz ze wszystkimi mężczyznami, których miała Katherine. Powiem Ci jeszcze coś, na początku nawet współczułem Damonowi, że tak przeżywa wasze rozstanie, ale teraz mogę mu powiedzieć, że to najlepsze co go mogło spotkać. Nie obchodzi Cie nic poza Tobą i kiedy sytuacja nie kręci się wokół Ciebie, zrobisz wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę- dodałem.
- Jak mogłeś powiedzieć coś takiego?!-zapytała, ze łzami w oczach.- Nienawidzę Cie!- krzyknęła i pobiegła przed siebie.
W innych okolicznościach na pewno bym za nią pobiegł, jednak w tej chwili miałem zbyt wiele problemów, żeby jeszcze zajmować się kobiecymi fanaberiami. Ewidentnie miałem bardzo duży problem z sobowtórami Petrovej, najwyższa pora coś z tym zrobić.

Elena:

- Caroline, Caroline jesteś?!- krzyknęłam wbiegając do rezydencji Mikaelsonów.- Gdzie jesteś?
- Tutaj Eleno- zawołała.- Mogłabyś nie krzyczeć, dopiero co uśpiłam Lea. Coś się stało? Jesteś bardzo blada- powiedziała, widząc jaka jestem roztrzęsiona.
- Elijah...Elijah...On- jąkałam się z nerwów.- On powiedział, że jestem egoistką i biorę się za wszystkich facetów, których miała Katherine. Poza tym, dodał, że Damon ma szczęście, że nasz związek dobiegł końca- rozpłakałam się.
- No już spokojnie- powiedziała, głaskając mnie po plecach.- Eleno, on na pewno tak nie myśli- wiedziałam, że chciała mnie tylko pocieszyć.- Przecież wiesz jaka jest teraz sytuacja, porwano Kola, a my nadal stoimy w miejscu i czekamy na kolejny ruch porywacza, wszyscy chodzą jak na szpilkach i są poddenerwowani, więc nie dziw się, że Elijah zachowuje się jak gbur.
- Wiesz co ja myślę?- zapytałam.- Elijah, po prostu powiedział co o mnie myśli, przecież to, że wyglądam jak Katherine, wcale nie oznacza, że mam prawo zająć jej miejsce- powiedziałam.
- Daj spokój- odpowiedziała.- Wiesz dobrze, że sytuacja jest bardzo trudna, w końcu Kol to jego brat, przestań myśleć przez chwile o sobie i wesprzyj go, a nie zachowujesz się jak dziecko. Sama, mimo woli, pchasz Elijah'ę w ramiona Katherine, tymi swoimi awanturami, a my wszyscy nie mamy czasu, zajmować się waszymi problemami w związku- dodała.
- No tak, ty i to twoje szczęśliwe macierzyństwo- byłam na nią zła, czy ona nie widziała, że całe moje życie, ponownie legło w gruzach.- Tylko później nie przychodź do mnie, kiedy Klaus znów zachowa się jak bydlak!- krzyknęłam.
- Tak się składa, że kłótnie, które między nami są, dotyczą tylko Ciebie i Elijah'y. Nie zamierzam się nad Tobą użalać, ponieważ szczerze mówiąc sama jesteś sobie winna. Nawet nie zauważyłaś jaka Bonnie jest zdruzgotana zniknięciem Kola- spojrzałam na nią pytająco.- No widzisz, ona i Kol są razem i powiem ci coś jeszcze, są w sobie szaleńczo zakochani, dlatego tak często razem znikali z domu.
- Nie wiedziałam- byłam w szoku.- Dlaczego ja nic o tym nie wiem, dlaczego Bonnie o niczym mi nie powiedziała? W końcu jesteśmy przyjaciółkami.
- Może, dlatego, że ty zawsze mówiłaś tylko o swojej sytuacji i nie widziałaś co się dzieje w twoim otoczeniu- odpowiedziała.- Jeżeli chcesz możesz zostać, ale od razu ci mówię, że Elijah, zapewne niedługo wróci.
- Dobrze, już sobie idę- powiedziałam.- Skoro wszyscy uważają, mnie za taką okropną- dodałam.
- Widzisz znów robisz to samo- zauważyła.- Widzisz tylko siebie, tylko ty i ty, a przecież każdy ma teraz swoje zadania i nie ma czasu zwracać na Ciebie uwagi, w końcu nie jesteś pępkiem świata. Lepiej zastanów się nad swoim zachowaniem, bo inaczej zostaniesz sama i nawet pies z kulawą nogą nie będzie cie chciał, dopiero wtedy będziesz mogła zacząć się nad sobą użalać- powiedziała.- Przepraszam, ale Leon płacze, muszę się nim zająć, a Ty możesz robić co chcesz

Caroline:

- Elijah, nie wrócił do domu, a na dodatek Bonnie przyszła cała zapłakana, ponieważ cały szabat Gemini, nie mógł zlokalizować Kola- powiedziałam do Klausa.- Minęły dwadzieścia cztery godziny, a my nie jesteśmy nawet o krok bliżej od jego odnalezienia.- Przepraszam, wiem że cały czas o tym myślisz, ja do tego wszystkiego dokładam- pogłaskałam go po ramionach- Opowiesz czego dowiedziałeś się od Marcela?- zapytałam.
- Przy pierwszym spotkaniu, zapewnił mnie tylko, że w razie potrzeby zawsze nam pomogą- odpowiedział.- Jednak kilka godzin temu, zadzwonił Josh i przekazał mi bardzo interesujące informacje- spojrzałam na niego zaciekawiona.- Mianowicie, udało się ustalić, z którego miejsca bagien Kol został porwany. Jeszcze ciekawsze jest jednak to, że w tym miejscu zapewne wczoraj była jeszcze społeczność wilkołaków.
- Czy to oznacza, że wilkołaki go porwały?- zapytałam.- Jednak jak to możliwe, że nawet bardzo potężne czarownice nie mogą ich wszystkich odnaleźć?
- A czy ktoś tutaj powiedział, że to wilkołaki go porwały?- wiedziałam, że to pytanie retoryczne.- Mogę się założyć, że to ktoś o wiele potężniejszy niż oni wszyscy. Uwierz mi, od kilkunastu godzin nie robię nic innego, tylko zastanawiam się kto to może być- widać było, że bardzo to przeżywa.- Sam nie wiem kto mógłby zaatakować nie mnie tylko moją rodzinę. W końcu kilka lat temu, nawet by mnie to nie interesowało, ale teraz nie potrafię myśleć o niczym innym, poza katuszami jakie musi przeżywać mój brat.
- To zupełnie zrozumiałe, a nawet całkowicie wskazane- powiedziałam.- W końcu to twoja rodzina. Ja pójdę otworzyć, może to Elijah albo Rebekah i pozostali- dodałam, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a Klaus już zaczynał się podnosić. Otworzyłam drzwi, jednak na progu stało tylko wielkie pudło, wzięłam je i zajrzała do środka.
- Aaaaa, Klaus chodź tutaj szybko!- zawołałam, widząc co jest wewnątrz.
- Caroline, dlaczego krzyczysz?- zapytał przerażony.- Co się....- przerwał, widząc zawartość pudła.- Co to do diabła ma znaczyć?- wyciągnął kopertę dołączoną do "prezentu".

To im zawdzięczacie wasze dziecko. Klaus co byś powiedział, 
gdybyś znalazł w tym pudełku śliczną główkę Caroline? 
Kiedy w końcu, zrobisz coś w sprawie brata?
Czekam na Twój ruch i obserwuje, do zobaczenia...
Wasz A.

- On chce Cie dorwać- powiedziałam cała sparaliżowana.- Boje się, Klaus- mechanicznie mnie przytulił.- Co z tym zrobisz?- zapytałam.
- Załatwię to, obiecuje- odpowiedział.- Teraz spale to pudło, a ty zajmij się się synem. Nie myśl o tym, ten sukinsyn jeszcze będzie błagał Cie o swoje nędzne życie, ale kiedy z nim skończę nie będzie, nawet co po nim zbierać. Idź do małego, a później się połóż.
- A co z Tobą?- zapytałam.
- Ja, muszę się skontaktować z Elijah'ą, rozumiem, że on ma problemy z kobietami, jednak jeżeli nie zaczniemy działać, wszyscy będziemy je mieli i to nie tylko sercowe- powiedział, pocałował mnie i wyszedł.
__________________________________________
Rozdział mi się podoba, nie wiem jak wam, jestem z siebie dumna:)

4 komentarze:

  1. Zgadzam się z tobą ten rozdział jest mega!! Coraz bardziej ciekawi mnie ten A co porwał Kola kim on jest. Ale Elijah nawtykał Elenie no no Caroline miała racje mówiąc Elenie ,że ta nie jest pępkiem świata może się wreszcie ogarnie :DI jak zwykle Klaus myśli o wszystkim czekam na nexta pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok Carolinne miała rację zrobiłaś z Eleny wredną sukę ale Eliasch przegiał mówiąc,że Elena spała ze wszystkimi facetami z,którymi była Katrinne chciałabym żeby porwali Elenę może wtedy Eliasch przejży na oczy kurcze ten A jest sprytniejszy od Klausa super pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie się żal zrobiło Eleny choć zgadzam się ,że Caroline dobre jej powiedziała czekam na pojedynek Klausa z tym całym A ; D Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by Selly