piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 12

Elijah:

- Eleno, najwyraźniej mnie unikasz- powiedziałem kiedy szatynka otworzyła mi drzwi.- Dzwoniłem do ciebie setki razy, ale nie odbierałaś, zrobiłem coś złego?- zapytałem.
- Wejdź nie będziemy rozmawiać na korytarzu- powiedziała, przepuszczając mnie w drzwiach.- Elijah, na początku powiem, że nie zrobiłeś niczego co mogłoby mnie urazić. Zwyczajnie byłam ostatnio strasznie zajęta i nie wiedziałam jak znaleźć czas na cokolwiek- wiedziałem, że kłamie.
- A czy teraz masz wystarczająco dużo czasu, żebyśmy mogli porozmawiać?- zapytałem.
- Oczywiście- powiedziała wyraźnie zakłopotana.- Elijah jeżeli chodzi o nasze ostatnie spotkanie...- przerwała.- Nie wiem co mnie właściwie napadło, rozumiesz chyba, że nie powinno między nami do tego dojść, prawda?- zapytała.
- Mam rozumieć, że czujesz się winna?- spojrzałem na nią pytająco.- Eleno z tego co pamiętam to ja Ciebie pocałowałem i jeżeli o mnie chodzi wcale tego nie żałuję- powiedziałam.
- Elijah, nie chciałam żebyś poczuł się w jakikolwiek sposób dotknięty, ale...- przerwałem jej.
- Eleno, ja nie czuje się dotknięty, rozumiem, że teraz jesteś zdezorientowana wszystkimi ostatnimi wydarzeniami- powiedziałem.- Ale będę szczery, jestem niezwykle wkurzony tym, że próbujesz za wszelką cenę wyprzeć to co się między nami dzieje- czekałem na jej reakcje.
- Proszę, zrozum mnie. Między nami nie ma prawa nic się dziać- powiedziała.- Jesteś bratem Klausa, a on wystarczająco dużo namieszał w moim życiu. Wiem, że zawsze byłeś dla niego wsparciem i nigdy nie stanęłabym między tobą a nim. Poza tym jest jeszcze Katherine, teraz gdzieś zniknęła ale przecież w każdej chwili może wrócić i znów zrobić wokół siebie zamieszanie.
- Nie mieszaj do tego Klausa ani Katherine- ostrzegłem.- Moje stosunki z bratem zawsze należały do raczej ciężkich, ale wierzę, że on będzie w stanie zaakceptować moją decyzję. Katherine, natomiast już na dobre zniknęła z mojego życia. Zdecydowała o swoim dalszym losie poza tym sam potrafię zdecydować o swoich uczuciach i wiem, że moje uczucia względem ciebie nie mają nic wspólnego z tym, iż jesteś jej sobowtórem- zaakcentowałem ostatnie słowa.
- Elijah, ja się boje- powiedziała, po dłuższej chwili milczenia.- Po wszystkich przejściach ze Stefanem i Damonem, boje się zaangażować, jestem zwyczajnym tchórzem.
Eleno, ale ja przecież całkowicie cie rozumiem- powiedziałem.- Oboje jesteśmy zranieni przez osoby, którym najbardziej ufaliśmy, ale moim zdaniem powinniśmy dać sobie szanse. Czy proszę o zbyt wiele?- zapytałem.
- Nie Elijah, to nie jest wiele- odpowiedziała.- Moim zdaniem, również powinniśmy spróbować.
- Wspaniale, więc teraz kiedy już doszliśmy do wspólnego wniosku- przerwałem.- Na co miałaby pani ochotę na początku, panno Gilbert?- zapytałem.
- Bardzo pan szarmancki, panie Mikaelson- uśmiechnęła się.- Może zwykła kawa, żebyśmy mieli szansę się lepiej poznać?
- Z wielką przyjemnością- odparłem.- Znam wspaniałą restaurację niedaleko, służę- podałem jej ramię i razem wyszliśmy z jej apartamentu.

***

Caroline:

- Bonnie, jak ja tęskniłam za naszymi wspólnymi wypadami- powiedziałam z uśmiechem.- Szkoda tylko, że Elena gdzieś nam zniknęła.
- Wiesz co, coś mi mówi, że ona zniknęła z Elijah'ą- powiedziała.- Myślisz, że oni w końcu będą razem?- zapytała.
- Oczywiście, że tak- odparłam.- Widać to w każdym spojrzeniu Elijah'y. Wreszcie Elena będzie szczęśliwa, najstarszy Mikaelson to prawdziwy dżentelmen, nie to co Damon- prychnęłam.
- Właśnie Damon, nie sądzisz, że to bardzo dziwna sprawa?- zapytała.- Pomyśl tylko skoro on współpracował z Katherine, żeby porwać Elenę, to dlaczego niczego nie pamięta? To może być tak silne, że nawet hipnoza Pierwotnego nie potrafi tego złamać? Jeszcze najważniejsze, kim był tajemniczy mężczyzna, o którym mówiła Elena, skoro nie był to Damon?- tyle pytań, a na żadne nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
- Mam dziwne przeczucie, że wszyscy będziemy mieć problemy- powiedziałam.- Stefan z Rebeką, ciągle szukają Katherine, ale ona jakby zapadła się pod ziemię. Klaus, który nieprzerwanie ukrywa się w rezydencji pilnuje Damona i na wszelkie sposoby chce złamać jego zanik pamięci, a ty z Kolem szukasz czarownic, które mogą nam pomóc, a właśnie skoro już o Kolu mowa- przerwałam wymownie.- Kiedy zamierzacie powiedzieć wszystkim o tym, że jesteście razem?- zapytałam.- Potwornie mnie męczy trzymanie języka za zębami.
- Nie wiem Caroline- powiedziała.- Nie chcemy się z niczym spieszyć. Wszyscy są tak zajęci tym co się wokół dzieję, że nawet nie mamy chwili, żeby poinformować o naszym związku. Elena jest zajęta Elijah'ą, za to on jeszcze zajmuje się dzieckiem Klausa- przerwała.- Caroline, spójrz tam jest Tyler- wskazała palcem.- Do tego nie jest sam, co on do diabła robi z Hayley?- zapytała. Odwróciłam się we skazanym przez Bonnie kierunku.- Najwyraźniej się o coś kłócą, chodźmy dowiemy się o co chodzi.
- Nie Bonnie, poczekaj- powstrzymałam ją ręką.- Ja i Tyler nie potrafimy się ostatnio porozumieć. Jestem wampirem, podsłucham o czym rozmawiają.- wytężyłam słuch.

- Mam już tego dość!- krzyczała Hayley.- Obiecałeś, przecież, że kiedy przyjedziesz do Nowego Orleanu nie będę już musiała udawać. Chciałabym, żebyś w końcu się tym zajął, a nie cały czas prowadzasz się z tą Forbes. Powiedziałeś, że to zakończysz!
- Hayley, rozumiem twoje oburzenie- powiedział.- Jednak musisz dać mi jeszcze trochę czasu. Zrozum, że muszę wymyślić sposób jak zakończyć związek z Caroline, poza tym jest jeszcze Klaus.
- Właśnie, Klaus!- krzyknęła.- Przecież to ja cały czas narażam siebie i nasze dziecko, kłamiąc, że to z nim jestem w ciąży! Tyler okaż wreszcie trochę męstwa i zakończ maskaradę!
- Załatwię wszystko, Hayley, przysięgam- powiedział Tyler.- Wiesz, że cie kocham, powiem wszystkim prawdę, tylko daj mi czas żebym zdążył wszystko dla nas przygotować.

Miałam serdecznie dość ich rozmowy. Tyler i Hayley, to ich dziecko. On mnie zdradził z tą wilczycą. Do tego wszystkiego wspólnie wymyślili, żeby wmówić ojcostwo Klausowi. On wyznał jej miłość.
- Caroline, wszystko w porządku?- zapytała Bonnie, sprowadzając mnie do rzeczywistości.
- Tak, tak Bonnie- odpowiedziałam.- Przepraszam cie bardzo, ale teraz muszę odbyć bardzo ważną rozmowę z Klausem. Jeżeli możesz znajdź Elenę i Elijah'ę, a i weź ze sobą Kola. Mamy mały problem- nie czekając na jej odpowiedź, pomaszerowałam w kierunku rezydencji Mikaelsonów.
_____________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Wreszcie go dokończyłam. Jesteście zaskoczeni, czy tego się spodziewaliście? KOMENTUJCIE i do napisania niedługo:) Pozdrawiam.


poniedziałek, 3 listopada 2014

Część to znów ja:)

Trochę się u mnie pozmieniało. Ostatnio zaczęłam przeglądać blogi i stwierdziłam, że do tego mam największy sentyment. Więc ogłaszam, że na sto procent doczeka się kontynuacji. Aktualnie rozdział dwunasty jest rozpoczęty jednak nie mam czasu go dokończyć, ponieważ na studiach mam co tydzień jakieś kolokwium, więc  może dopiero w grudniu uda mi się coś tutaj opublikować, sama nie wiem. A wy chcecie, żebym w ogóle kontynuowała tą historię? Czekam na opinie:)

środa, 20 sierpnia 2014

Informacja z ostatniej chwili...

Niestety muszę was poinformować, że wszystkie blogi zostają tymczasowo zawieszone, ponieważ mój laptop odmówił posłuszeństwa i teraz jest naprawiany. Może to potrwać nawet do dwóch tygodni więc uzbrójcie się w cierpliwość. Do napisania:)

31.08.
Niestety aktualnie przechodzę wielki kryzys pisarski i najprawdopodobniej nie będę już pisała na żadnym blogu. Zwyczajnie coś się skończyło. Nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie co. Może było za dużo pomysłów, a za mało zapału? Może po dwóch latach zwyczajni mi się odechciało? Nie wiem co się stało, ale wiem dlaczego. Ostatnio wróciłam do swoich pierwszych dawno już zakończonych blogów i uświadomiłam sobie, że wtedy pisałam bo to lubiłam, bo o czymś marzyłam, chciałam szlifować język i robiłam to dla samej siebie. Nie zrozumcie mnie źle, doskonale pamiętam moje początki na onecie, gdzie miałam tylko jedną czytelniczkę i cieszyłam się jak małe dziecko kiedy to co pisałam podobało się również jej. Później przeniosłam się tutaj i pojawiliście się wy. To było wspaniałe uczucie wiedzieć, że czekacie, aż ja coś napiszę, jednak teraz czuję, że gdzieś straciłam tą radość z pisania przez co tracę czytelników, że gdzieś zawiodłam siebie i przez to was wszystkich. Jest mi naprawdę bardzo ciężko, ponieważ kiedy zaczynałam blogować, powtarzałam sobie, że nie ważne ile będzie blogów wszystkie skończę i dopiero wtedy się pożegnam, jednak wyszło inaczej. Nie jestem w stanie teraz wymienić wszystkich, ale szczególne podziękowania kieruję do Soul, która jest świetną pisarką, zdecydowanie za mało wierzącą w siebie, do Serci, która zapewne jeszcze doprowadzi wszystkich do łez swoimi opowiadaniami, do Mrs.X, na którą mogłam liczyć na blogach zupełnie nie związanych z Pamiętnikami Wampirów i do Sambory, która znajdowała czas na przemiłe komentarze kiedy inni byli zbyt zabiegani, no i w końcu podziękowania dla was wszystkich, za to że byliście, komentowaliście, wspieraliście i krytykowaliście to dla mnie naprawdę wiele znaczy. Dzisiaj zamykam pewien rozdział, jednak nigdy nie powiem, że nie będzie kolejnego. Nie wiem gdzie, nie wiem kiedy, nie wiem nawet czy w ogóle, jednak może uda nam się jeszcze spotkać. Nadal obserwuje wasze blogi. Jesteście cudowni:)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 11

Elena:

Mimo wszystkich sprzeciwów Elijah'y i ostrzeżeń pozostałych postanowiłam zejść do piwnicy i porozmawiać z Damonem. Przecież był wycieńczony, skuty w łańcuchy, nie mógłby niczego zrobić. Wzięłam jeden woreczek z krwią i plastikowy kubek, dokładnie taki sam sposób jak na Katherine. Zeszłam po schodach i zajrzałam do celi, w której go przetrzymywali.
- Damon?- nawet nie drgnął.- Powiedz coś, przyszłam porozmawiać.
- Wielka Elena Gilbert, przyszła porozmawiać ze mną, z marnym robaczkiem, którego rozdeptała swoim pantofelkiem- wychrypiał, byłam naprawdę zszokowana, słysząc jego głos.
- Mam coś dla ciebie- powiedziałam, wlewając odrobinę krwi do kubeczka. Otworzyłam drzwi, podeszłam i postawiłam kubek na ziemi w odpowiedniej odległości.- Teraz chcesz, porozmawiać, jest tego więcej.
- Czego ode mnie chcesz?- zapytał,, wypijając jednym haustem zawartość kubeczka.
- Zacznijmy od początku- powiedziałam.- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego chciałeś żebym umarła?
- Wszyscy już mnie o to pytali- odparł.- Jestem przekonany, że przez ostatnie kilka dni cały czas piłem w tym barze, w którym dopadł mnie Klaus, dlaczego wmawiacie mi, że mam coś wspólnego z twoim porwaniem, Katherine i jakimś facetem, niczego takiego nie pamiętam.
- Damon, jestem pewna, że to ty mnie porwałeś- powiedziałam.- Przecież przyszedłeś do naszego apartamentu i skręciłeś mi kark- podałam mu kolejny kubek z krwią.
- Pierwotni, mnie hipnotyzowali i nic z tego o czym mówisz nie znajduje się w mojej pamięci- odparł.- Nie mam nic wspólnego z waszymi problemami, wypuście mnie stąd, przecież nie robię nic złego.
- Będziesz siedział w tej piwnicy dopóki nie włączysz znów swojego człowieczeństwa- odpowiedziałam.
- Człowieczeństwo, człowieczeństwo cały czas gadacie jak nakręceni- naburmuszył się.- Życie bez niego jest zdecydowanie przyjemniejsze.
- Twój wybór- odparłam, wstając.- Pamiętasz jak walczyliśmy o Stefana? Teraz tak samo będziemy walczyć o ciebie- powiedziałam, wychodząc.

***

Elijah:

- Co zrobiłaś?!- zapytałem, nie wierząc własnym uszom.- Przecież, powiedziałem, żebyś tego nie robiła.
- Elijah, przecież nic się nie stało- odpowiedziała.- Damon, jest zbyt wycieńczony żeby cokolwiek zrobić.
- Mogło się stać, Eleno- tłumaczyłem.- Jednak teraz już masz pewność, że robimy wszystko żeby mu pomóc.
- Wiem- odparła.- Mam także pewność, że to nie był jego pomysł z porwaniem mnie, wydaje mi się, że on nie ma też nic wspólnego z pozostałymi znakami zapytania. Wiesz coś o Katherine?- zapytałam.
- Mamy kolejną zagadkę, po Katherine nie ma ani jednego śladu- powiedziałem.- Od momentu kiedy rozmawiałem z nią ostatni raz nikt o niej nie słyszał.
- Pewnie knuje kolejną intrygę- powiedziała.- Trzeba nadal na nią uważać.
- Mam dość rozmowy o Katherine i problemach. Chodź chce ci coś pokazać- pociągnąłem ją za rękę w kierunku ogrodu.
- Jabłonie?- zapytała.- Pierwotni i drzewa owocowe? Kto by pomyślał, że taki Klaus mógłby zasadzać drzewa. 
- Lepiej tego nie rozpowiadaj- poprosiłem.- Klaus, by się chyba sam zakołkował gdyby się dowiedział, że pokazuje ci jego jabłonie- uśmiechnąłem się.- Pomyśl tylko jaka byłaby reakcja jego wszystkich wrogów.
- Pewnie, padliby na ziemię i krztusili ze śmiechu- usiedliśmy pod drzewem.- Tutaj jest jak w raju, zupełnie inaczej niż w mieście, gdzie wszyscy czają się na swoje przekąski. Nowy Orlean ma w sobie magię, jak to mówi Caroline, jednak ilość przelewanej krwi jest przerażająca. Właśnie Caroline, zupełnie o niej zapomniałam- poderwała się.- Pokłóciła się z Tylerem o Hayley. Podobno spędzają ze sobą całe dnie, a ma gdzieś Caroline, pewnie jest załamana.
- Poczekaj- chwyciłem ją za rękę.- Mieliśmy dać sobie już spokój z cudzymi problemami. Założę się, że Klaus świetnie ją pocieszy- uśmiechnęła się.- W sytuacji z Bonnie, byłem przekonany, że jesteś przewrażliwiona, ale teraz widzę że dziewczyny mają szczęście, że jesteś ich przyjaciółkom.
- Z twoich ust, to największy komplement, jaki w życiu słyszałam- uśmiechnęłam się.- Jednak ty nie powinieneś tak tego wyolbrzymiać, przecież sam cały czas poświęcasz się dla bliskich.
- Mamy ze sobą coś wspólnego- powiedziałem.
- Szkoda, że tylko tyle-odparła.
- A chciałabyś, żeby tego było więcej?- zapytałem zaczepnie.
- Chciałabym...- przerwałem jej.
- Całe szczęście, dziewczyno, bo ja też bym chciał- nie czekając na nic, pocałowałem ją.
- Ja, ja- powiedziała, odsuwając się.- Muszę już iść do Caroline- odwróciła się i pobiegła w stronę domu.



***

Elena:

- Mówię wam dziewczyny, sama nie wiem co mam teraz zrobić- żaliłam się, siedząc z dziewczynami w naszym apartamencie.
- Wiedziałam!- wrzasnęła Bonnie.- Wiedziałam, że on coś do ciebie czuje, no ale ty tutaj mów co powiedziałaś i jak całował- uśmiechnęła się.
- Nic nie powiedziałam- odparłam.- Raczej wybełkotałam, że muszę iść do Caroline i uciekłam.
- To znaczy, że musiał beznadziejnie całować, skoro uciekłaś- uśmiechnęła się Caroline.- Poza tym nie powołuj się na mnie, ty mały tchórzu.
- Sama skarżyłaś się na Tylera- broniłam się.- Jednak teraz wydaje mi się, że mam większy problem. Doradźcie mi coś, nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
- Jakiej sytuacji?- zapytała Caroline.- Jesteś gorąca, on jest gorący, lecicie na siebie, więc w czym jest problem?
- Problemem jest to, że on jest jednym z Pierwotnych- powiedziałam.- Jakbyś zapomniała, jego brat Klaus, który nawiasem mówiąc leci na ciebie, marzy o tym żeby się mnie pozbyć.
- Klaus, już dawno ci wybaczył i zapomniał o zemście- odparła.
- Dziewczyny skończcie już- poprosiła Bonnie.- Elijah i Elena, siedzą na drzewie, namiętnie całując się- roześmiała się, musiałam walnąć ją poduszką. Po chwili wszystkie trzy leżałyśmy na ziemi okładając się pierzem.
__________________________________________________
Trzymajcie rozdział, nie jestem z niego do końca zadowolona, ale wreszcie się pocałowali. Jak się podoba? Dziękuje Selly za piękny szablon:)





poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 10

Elena:

Wszystko mnie bolało miałam wrażenie że moje ciało nie istnieje że jest tylko ten ból. Spróbowałam otworzyć oczy, ale oślepiło mnie jasne światło więc natychmiast zamknęłam powieki.
- Eleno, wszystko w porządku- usłyszałam, a potem ktoś chwycił moją dłoń.- Jesteś bezpieczna, nic ci już tutaj nie zagraża- to był Elijah.
- Gdzie ja jestem? Co się właściwie stało?- zapytałam.
- W naszej rezydencji- odpowiedział.- Za chwilę wytłumaczę ci wszystko, ale najpierw powiedz jak się czujesz?
- Jakbym została stratowana przez walec- uśmiechnęłam się, ponownie próbując otworzyć oczy. Udało się i zobaczyłam zatroskaną, ale uśmiechniętą twarz Elijah'y.
- Dobrze, że wreszcie odzyskałaś przytomność, wszyscy potwornie się zamartwiali- powiedział.- Opowiesz mi co pamiętasz?
- Chciałam wziąć się za porządki w apartamencie- odparłam.- Ktoś zadzwonił do drzwi, to był Damon. Skręcił mi kark i... później była ona ten mężczyzna, ból- wyjąkałam.
- Mówiąc ona masz na myśli Katherine?- pokiwałam głową.- Jaki mężczyzna, to nie był Damon?
- Nie, poznałabym Damona- powiedziałam.- Nigdy wcześniej go nie widziałam. Nawet się nie odzywał, nie wiem czego chciał.
- Pewnie był jakimś współpracownikiem z Katherine- powiedział.- Będziemy musieli go odnaleźć. Opowiesz mi jak on wyglądał?- poprosił.
- Wysoki, chyba ciemnowłosy, nie pamiętam już niczego więcej- spojrzałam na niego przepraszająco.- Mam mętlik w głowie.
- Nie martw się, Eleno- pocieszył mnie.- Potrzebujesz odpoczynku od tego całego szaleństwa, my zajmiemy się wszystkimi sprawami- pomógł mi usiąść.- Proszę, woreczek krwi na wzmocnienie- wypiłam łapczywie.
- Powiesz mi czy znaleźliście już Damona?- zapytałam, przypominając sobie o problemach starszego Salvatore.
- Damon, przebywa teraz w naszej piwnicy- odpowiedział.- Właśnie, przypomniałaś mi o czymś dziwnym. Damon nie pamięta co się działo w ostatnich dniach, próbowaliśmy go hipnotyzować, ale i tak nic się nie okazało. Byliśmy przekonani, że kłamie ale w niczym nam nie pomógł.
- Może przez wyłączone człowieczeństwo i wypity alkohol traci pamięć?- zapytałam, wiedząc, że to irracjonalne pytanie.
- Sprawdzimy co jest przyczyną, jego amnezji- powiedział.
- Elijah, kiedy poczuje się lepiej chciałabym z nim porozmawiać- powiedziałam.- Może mi uda się wyciągnąć z niego jakieś informacje.
- To nie jest najlepszy pomysł- odparł.- Jednak wrócimy do tego, kiedy wrócisz do zdrowia- uśmiechnął się.- Teraz odpoczywaj- wyszedł z pokoju.

***

Bonnie:

- Nie mogę w to wszystko uwierzyć- żaliłam się.- Kol, powiedz mi jak to jest możliwe, że Katherine porywa Elenę, torturuje ją i nikt nic z tym nie robi? Przecież Klaus, kiedyś marzył, że się na niej zemści, a teraz zajmuje się jakimiś błahostkami, równie dobrze Elena to może być dopiero początek.
- Nie możemy popadać w panikę- uspokajał mnie.- Katherine nie może w pojedynkę wyrządzić krzywdy grupie wampirów i czarownicy. Jeżeli chodzi o Klausa on ma na głowie Marcela i Hayley, która podobno urodzi jego dziecko.
- Nawet nie mów o tej wiedźmie- powiedziałam.- Caroline, jest nieźle wkurzona, ponieważ jej chłopak Tyler zamiast spędzać czas z nią, trzyma za rękę Hayley.
- Nie uważasz, że to dość dziwne?- spojrzałam na niego pytająco.- Bonnie no pomyśl tylko, Hayley do tej pory nie pojawiła się w naszym domu pomimo, że jest w ciąży z Klausem, który jak wszyscy wiedzą ma więcej wrogów niż włosów na głowie, a do tego spędza masę czasu z chłopakiem Caroline. Teraz rozumiesz?- zapytał.
- Chcesz powiedzieć, że Tyler i Hayley, no wiesz, mają romans?- pokiwał potakująco.- Nie, to nie możliwe, przecież on kocha Caroline, nigdy by jej czegoś takiego nie zrobił.
- Może to sprawdzimy?- zaproponował.- Co powiesz na małe śledztwo?
- Dobrze- powiedziałam.- Jaki jest twój genialny plan, Sherlocku?
- Będziemy się świetnie bawić, mój Watsonie- uśmiechnął się.

***

Kilka dni później;

Elijah:

- Patrzcie tylko, kilka dni lenistwa i wyglądasz jak nowa- uśmiechnąłem się do Eleny, prowadzając ją po ogrodzie.
- Nabijasz się ze mnie- szturchnęła mnie w bok.- Taki spokojny i dystyngowany Elijah Mikaelson, naśmiewa się z chorej, nie ładnie tak drogi panie- pogroziła mi palcem.- Zastanowiliście się, czy będę mogła spotkać się z Damonem?
- Zastanawialiśmy się nad tym, ale postanowiliśmy, że na dzień dzisiejszy to jest niemożliwe- powiedziałem, spojrzała na mnie z wyrzutem.- Zrozum Eleno, nie chodzi już o sam fakt, że Damon ci się zagraża, ale teraz on jest niebezpieczny dla samego siebie- próbowałem wszystko wytłumaczyć.- Nie podajemy mu krwi, więc jeżeli będzie z tobą przebywał, jedyne o czym będzie marzył to wgryzienie się w twoją tętnice.
- Proszę cie daj mi szanse, przecież wiem jak należy postępować z osobami, które mają wyłączone człowieczeństwo- tak, tak już ja wiem jak ty się znasz.
- Powiedziałem, że teraz to niemożliwe- odpowiedziałem stanowczo.- Nie potrafisz zrozumieć, że wszyscy się teraz o ciebie martwią, że ja się o ciebie martwię.
- Rozumiem, ale przecież siedzę teraz u was w domu, Damon również tutaj jest i zapewne tak przywiązany, że nie może się ruszyć, a wy uważacie, że mógłby mi coś zrobić- broniła swojej woli.
- Nie będę o tym dyskutował- odparłem.
- Nie sądziłam, że potrafisz być równie dużym despotą co twój brat- powiedziała.- Czasami potrafisz być jeszcze bardziej uciążliwy.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jaki potrafię być- nic nie odpowiedziała, tylko odeszła obrażona.
________________________________
Kolejny rozdział i jak się podoba?

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 9

Caroline:

Nie wiedziałam co mam właściwie zrobić. Elijah dotarł do domu z wiadomością że Katherine również zaginęła bez wieści. Nie wiedzieliśmy czy to ona zmówiła się z Damonem żeby porwać Elenę czy on sam porwał je obie. Tylko dlaczego?
- Niklaus zapomnieliśmy o jeszcze jednym ważnym przeciwniku- usłyszałam głos Elijah'y.- Jest jeszcze Marcel. On zawsze coś knuje.
- Tylko po co Marcelowi, Katherine i Elena?- zapytał Klaus.- To nielogiczne, przecież gdyby chciał wywrzeć jakiś wpływ najprędzej wykorzystałby Hayley albo Caroline- spojrzał na mnie wymownie.
- Tak czy inaczej, musimy go odnaleźć- powiedział Elijah.- Klaus doskonale wiesz gdzie powinniśmy go szukać, ja zabiorę ze sobą Rebekę i Stefana, spróbujemy znaleźć Damona. Ktoś powinien również zawiadomić o wszystkim Bonnie.
- Ja się tym zajmę- do pomieszczenia wszedł Kol.- Bonnie może zlokalizować Elenę za pomocą zaklęcia. Będziemy was na bieżąco o wszystkim informować.
- Zgadzam się- odezwałam się pierwszy raz.- Niech Kol idzie do Bonnie, przynajmniej będziemy wszyscy mieli kontakt, poza tym w razie niebezpieczeństwa będzie potrafił ją obronić.
- Postanowione- odparł Klaus.- Chodźcie nie zdziałamy nic po prostu siedząc w salonie.

Godzinę później:

- Jesteś pewien że Marcel tak po prostu będzie siedział w barze?- zapytałam.- Przecież jeżeli to on porwał dziewczyny, na pewno gdzieś zniknął.
- Caroline, widać, że jeszcze nie miałaś przyjemności go poznać- odpowiedział.- Marcel dniami i nocami śpiewa w tym barze, poza tym to świetny sposób żeby odsunąć podejrzenia od siebie.
Weszliśmy do środka i poczułam jakbyśmy cofnęli się w czasie. Sama nie wiem, ale panujący w knajpie jazzowy klimat sprawił, że odniosłam wrażenie jakby znów nastał jakiś dwudziesty wiek. Zaczęłam się rozglądać w gruncie rzeczy sama nie wiedząc kogo szukam, ponieważ nigdy na oczy nie widziałam Marcela. Jednak moją uwagę przykuło co innego, przy jednym ze stolików siedział Tyler i co dziwniejsze nie był sam, była z nim Hayley. Co on z nią robi? Już chciałam do nich podejść, ale Klaus mnie powstrzymał.
- Scenę zazdrości zrobisz mu później- szepnął.- Nie zapominaj po co tutaj przyszliśmy, popatrz tam siedzi Marcel- pokazał mi ciemnoskórego mężczyznę który żywo rozmawiał z jakimś drugim mężczyzną. Spokojnie podeszliśmy do baru.
- Marcel trochę czasu minęło odkąd widzieliśmy się ostatni raz- powiedział Klaus.- Myślałem, że wystarczająco dobitnie wytłumaczyłem ci, że nie chce cie tutaj widzieć.
- Ja natomiast powiedziałem ci, że nigdy nie opuszczę mojego miasta- odpowiedział.- Co to za niezwykła piękność?- zapytał spoglądając na mnie.
- Niedostępność- warknął Klaus.- Przejdę od razu do sedna gdzie przetrzymujesz Elenę i Katherine?
- Nie znam nikogo takiego- powiedział z miną niewiniątka.- Poza tym nie mam obowiązku z wami rozmawiać, więc wybaczcie ale właśnie piję drinka z przyjacielem.
- Lepiej zrobisz odpowiadając na moje pytanie- odparł Klaus chwytając drugiego z mężczyzn za gardło.- Jeżeli nie chcesz, żeby twój przyjaciel zginął, odpowiadaj.
- Jak śmiesz!- wrzasnął.- Dobrze, dobrze powiem wam wszystko co wiem- powiedział szybko.
- Zamieniam się w słuch- odparł Klaus z cwanym uśmiechem.
- Kilka dni temu przyszła do mnie niejaka Katherine Pierce, z prośbą o pomoc- byłam tym bardzo zainteresowana.- Miałem znaleźć miejsce, w którym ona będzie miała możliwość kogoś przetrzymywać. Podobno dogadała się z Damonem Salvatore, który miał jej pomóc porwać kogoś. Nic więcej nie wiem- w tej chwili zadzwoniła moja komórka.

- Caroline, Elena jest w starych dokach na wybrzeżu- usłyszałam głos Bonnie.
- Wiesz gdzie jest Damon?- zapytałam.
- Damon siedzi w jednym z barów na miejscu są już Stefan i Rebekah. Co dziwniejsze nie możemy namierzyć Katherine.
- To ona porwała Elenę- odpowiedziałam.- Jedziemy z Klausem do doków, Elijah już tam jedzie?
- Będzie czekał na was na miejscu- powiedziała. 
- Do zobaczenia- rozłączyłam się.

- Pospiesz się Klaus!- krzyknęłam.- Trzeba ratować Elenę.
Byliśmy na miejscu w ciągu kolejnych dziesięciu minut. Czekał na nas, zdenerwowany Elijah. Oboje z Klausem nie wiedzieliśmy jak przygotować go na prawdę o Katherine. Najlepiej będzie kiedy sam się przekona. Weszliśmy we trójkę do jednego z doków. Było zdecydowanie za cicho. Spodziewaliśmy się jakiejś armii wampirów, a tutaj nikogo. Nikogo, prócz przypiętej do ściany, wycieńczonej i zmaltretowanej Eleny.
- Eleno, Eleno, obudź się!- wrzeszczałam klękając przy niej.
- Pozwól, że ja spróbuje- powiedział Elijah wyrywając łańcuchy i biorąc ją na ręce.- Jest wycieńczona, potrzebuje krwi i odpoczynku, niedługo się obudzi.
- Chodź Caroline- powiedział Klaus, chwytając mnie za ramiona.- Musimy się dowiedzieć jak poszło Rebece i Stefanowi z Damonem.

Elena spała smacznie w jednej z sypialni domu Mikaelson, a my siedzieliśmy w salonie słuchając relacji Stefana i Rebeki w sprawie schwytania Damona.
- To było bardzo dziwne- powiedział Stefan.- Zachowywał się jak oniemiały. Powiedział, że nic nie wie o Elenie, ani on jej nie porwał. Jednak doskonale wiemy, że to on był osobą, która pomagała Katherine- spojrzał na Elijah'ę.
- Wiem o wszystkim- powiedział najstarszy Pierwotny.- Mówcie dalej.
- Kolejną dziwną rzeczą jest to, że Damon w ogóle nie walczył kiedy podaliśmy mu werbenę- dodała Rebekah.- Nic a nic miał wszystko gdzieś.
- Trzymacie go w piwnicy?- zapytałam.- Co zamierzacie zrobić?
- Będzie przetrzymywany w tym domu, dopóki nie włączy z powrotem swojego człowieczeństwa- powiedziała Rebekah.- Trzeba jeszcze odnaleźć Katherine.
- Poczekamy, aż sama się pojawi- powiedział Klaus.- Zapewne będzie chciała skontaktować się z Elijah'ą.

***

Elijah:

Byłem strasznie rozczarowany. Jak ona mogła coś takiego wymyślić? Co z jej przysięganiem, że się zmieniła, skoro miała w planach zlikwidowanie Eleny. Dlaczego coś takiego wymyśliła? Zazdrość nigdy nie jest dobrym doradcą.
- Witaj kochanie, jak ci minął dzień?- Katherine weszła do pokoju jakby nigdy nic.- Ja osobiście przez parę godzin krzątałam się po sklepach.
- Po sklepach powiadasz?- powiedziałem.- A przypadkiem nie byłaś dzisiaj w dokach- spojrzała na mnie udając zdziwienie.- Powiedzmy z Eleną.
- Z Eleną?- zapytała.- Doskonale wiesz że nie jesteśmy przyjaciółkami. Dlaczego taki jesteś?
- Wiesz dlaczego taki jestem- powiedziałem.- Chciałaś zabić Elenę! Jak mogłaś coś takiego wymyślić!- wrzasnąłem łapiąc ją za gardło.
- Znów ją bronisz!- krzyknęła, wyrywając mi się.- Wiesz dlaczego to zrobiłam? Chciałam po prostu żeby nie ingerowała w nasz związek! Ona jest tylko kiepską imitacją mnie, nie widzisz tego Elijah? Nie oczywiście, że tego nie widzisz. Wiesz co jesteś równie beznadziejny co ona. W gruncie rzeczy powinniście ze sobą być, para nieudaczników.
- Wynoś się stąd Katherine, zanim cie dorwę i zabije- powiedział Klaus stając w progu.
- Z wielką przyjemnością- powiedziała i zniknęła.
- Elijah, wszystko w porządku?- zapytał.
- Tak, nie przejmuj się mną- powiedziałem.

***

Caroline:

- Co z nią robiłeś w tym barze?- zapytałam spokojnie, kiedy tylko spotkaliśmy się z Tylerem.
- Caroline, czyżbyś była zazdrosna?- zapytał.- Hayley jest moją przyjaciółką, również jest wilkołakiem.
- Wiem, że nim jest- powiedziałam.- Jest również w ciąży z Klausem. Powiesz mi co z nią robiłeś?
- Hayley, potrzebowała wsparcia- odpowiedział.- Pierwotni są zajęci swoimi sprawami, a ona jest przecież w ciąży, a my jesteśmy przyjaciółmi, więc postanowiła się wygadać.
- Ona potrzebowała się wygadać?- powtórzyłam.- Wielokrotnie usiłowałam namówić cie na wspólne spędzanie czasu, a ty zawsze miałeś jakieś ważniejsze zajęcia. Teraz nagle spotykam cie w barze, świetnie bawiącego w towarzystwie tej podłej jędzy! Mam ciebie momentami dość!
- Dlatego właśnie nie mam ochoty spotykać się z tobą- powiedział.- Ciągle tylko narzekasz, nic ci nie odpowiada, ona przynajmniej nie narzeka chociaż ma większe problemy od twoich.
- To idź sobie do swojej pani idealnej!- wrzasnęłam.- Wynoś się stąd!
Nie powiedział nic więcej tylko wyszedł.
____________________________________________
Trzymajcie następny rozdział. Jestem z niego w pełni zadowolona, nie wiem jak wy. KOMENTUJCIE:)
Ps. Informacja z ostatniej chwili: rozdziały będą się pojawiać często mniej więcej co 3-4 dni, ponieważ chce skończyć to opowiadanie jak najszybciej.

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 8

Elijah;

- Jak tam twoja wielka miłość?- usłyszałem głos Klausa za plecami.- Nigdzie jej tutaj nie widzę.
Niklaus miał całkowitą rację, Katherine zniknęła tuż po naszej kolacji i nawet się nie odezwała. Czułem, że coś się wydarzy. Wiedziałem to, ona zawsze taka była. Kiedy tylko, odwróciłem się i traciłem ją z oczu, ona zawsze wracała z jakimś nowym wyskokiem.
- Elijah, wszystko w porządku?- zapytał, chwytając mnie za ramię.- Znowu coś przeskrobała, tak? Co tym razem? Wiedziałem, zawsze wiedziałem, że ona nie jest dla ciebie. Bracie ty potrzebujesz kogoś bardziej statecznego, kobiety, która cie doceni, a nie jakiejś wariatki.
- Niklaus, od kiedy zrobiłeś się takim znawcą uczuć?- zapytałem, uśmiechając się do niego.
- Doskonale wiesz, że jestem ostatnią osobą, która się na nich zna- odpowiedział.- Nasza rodzinna sytuacja jest wystarczająco trudna, żebyś jeszcze miał przejmować się Katherine.
- Martwię się bardziej o sytuację między nią a Eleną- odparłem.
- Co Elena ma z tym wszystkim wspólnego?- na prawdę wyglądał na zaskoczonego.
- Wszystkie moje problemy z Katherine zaczęły się właśnie przez Elenę, jest zazdrosna- wyglądał jakby miał wybuchnąć śmiechem.- Lepiej powiedz jak wygląda sytuacja twojego dziecka, Hayley i Caroline. Słyszałem, że Tyler przyjechał do miasta.
- Wiem, jakoś nie kwapi się żeby stanąć ze mną twarzą w twarz- mina mu zrzedła.- Nic się nie zmieniło bracie, jeżeli chodzi o Hayley, staramy się ukryć jej ciąże przed Marcelem.
- Ważne, że jest bezpieczna- odpowiedziałem.- Mam nadzieję, że wyjaśnicie sobie wszystko z Caroline.
- Musi minąć więcej czasu- odparł.
- Wybacz bracie, ale muszę odnaleźć Katherine, bardzo się martwię- powiedziałem kierując się do wyjścia.

***

Elena:

- Bonnie, nigdy ale to przenigdy mi tego nie rób, rozumiesz- powiedziałam, wygrażając jej palcem.
- Jesteś zbyt wielką panikarą- odpowiedziała.- Nie taki diabeł jak go malują. Świetnie się bawiłam z Kolem i kiedy nadarzy się tylko okazja, chętnie to powtórzę. Sama powinnaś spróbować trochę wyluzować.
- Wiesz co stało się ostatnio kiedy straciłam kontrolę nad swoim życiem- powiedziałam.- Nie chce żeby stała ci się krzywda z powodu Kola, poza tym uważam, że nie powinnaś się wtrącać w sprawy Mikaelsonów.
- Tobie wolno trzymać się Elijah, ale jeżeli ja chce pobyć z Kolem to już robię coś złego, tak?- zapytała z wyrzutem.- Wiesz co, wreszcie już wiem dlaczego faceci od ciebie uciekają, kiedy tylko się do ciebie zbliżą ty ich odpychasz, ale to tak nie działa. Myślałaś, że Damon nie ma uczuć, że można go odstawić kiedy tylko ci się znudzi i zobacz do czego doprowadziłaś.
- Bonnie ja nie chciałam- odpowiedziałam.- Chce być znów sobą, nie potrafię poradzić sobie z wampiryzmem. Przecież marzyłam, że dorosnę, założę rodzinę i sama będę wybierać jak mam ułożyć sobie życie.
- Rozumiem cie Eleno- powiedziała.- Nawet nie wiesz jak dobrze, wiem co się czuje kiedy twoje życie zmienia się w jednej chwili. Powinnaś dać sobie czas na odetchnięcie, a mną czy Caroline nawet nie waż się przejmować. Damy sobie doskonale radę, jesteśmy dorosłe. Pomyśl o swoim życiu. Teraz idę leczyć tego strasznego kaca- uśmiechnęła się i poszła do łóżka.
Nie wiedziała w co właściwie mam teraz włożyć ręce. Caroline zniknęła, zapewne jest u Tylera. Eleno co teraz? Rozejrzała się po naszym apartamencie. Tak zdecydowanie, potrzebne tutaj sprzątanie. zaczęłam porządkować wszystkie gazety, pozmywałam naczynia, wytarłam kurze, zbierałam się do wyrzucenia śmieci, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć, na progu stał Damon.
- Witaj, Eleno- powiedział, uśmiechając się. Zanim zdążyłam zareagować, zapadła ciemność.- Dobranoc, Eleno.

***

Caroline:

Zapukałam z impetem w drzwi rezydencji Mikaelsonów. Wiedziałam, że oni będą wiedzieć co zrobić w obecnej sytuacji. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wparowałam do środka nie zważając na to kto stoi w progu. 
- Ktoś ją porwał!- wrzasnęłam.- Elena zniknęła, to na pewno sprawka Katherine! Musisz nam pom...- głos zamarł mi w gardle, kiedy zobaczyłam Klausa, który przyglądał mi się zdezorientowany.
- Caroline, co ty tutaj robisz?- zapytał.-  Mów spokojnie, żebym cie zrozumiał.
- Elena, zniknęła- powiedziałam, napierając powietrza.- Była z Bonnie w naszym apartamencie, Bon poszła się położyć i od tamtej pory jej nie widziałyśmy. Najprawdopodobniej wzięła się za sprzątanie, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Nie wiemy kto, ani dlaczego ją zabrał. Pomyślałam, że Elijah mógłby nam pomóc, jest może w domu?- zakończyłam swój monolog.
- Niestety, nie ma go- odpowiedział.- Wyszedł poszukać Katherine.
- Ona też, zaginęła?- zapytałam.- Może obydwie porwała ta sama osoba.
- Mało prawdopodobne- odparł.- Prędzej jestem w stanie uwierzyć, że to ona ma coś wspólnego z zaginięciem Eleny- o tym nawet nie pomyślałyśmy z Bonnie.
- Możesz, przekazać Elijah'y żeby się ze mną skontaktował kiedy wróci?- poprosiłam i skierowałam się do drzwi, jednak Klaus chwycił mnie za rękę.
- Ja ci mogę pomóc w poszukiwaniach, dopóki mój brat nie wróci- powiedział.- Uważam, że powinniśmy skontaktować się najpierw z Rebeką i Stefanem- spojrzałam na niego pytająco.- Zapomnieliśmy o jeszcze jednej możliwości, w mieście jest Damon.
- Całkowicie o nim zapomniałam- wyjąkałam.- Co jeżeli on ją skrzywdził, przecież ma wyłączone człowieczeństwo- zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować.
- Znajdziemy ją, nie martw się- powiedział i ku mojemu zaskoczeniu przytulił mnie.- Obiecuje.
_______________________________________________________-
Jest rozdział. Zastanawiam się właściwie co się ze mną stało. Miałam wrócić z czymś lepszym, a tutaj to.

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 7

Kilka godzin później:

Elijah:

- Nareszcie jesteś,myślałam, że się już nie doczekam- powiedziała Elena, przepuszczając mnie w drzwiach.- Czy wyście kompletnie zwariowaliście?- zapytała oskarżycielsko.- Rozumiem Stefana, nawet Rebekę, ale ty Elijah? Jak mogłeś pozwolić, żeby Bonnie tak się narażała? Pilnując Kola, jest w największym niebezpieczeństwie, przecież nigdy nie wiadomo co mu wpadnie do głowy!- wrzasnęła.
- Eleno, uspokój się- powiedziałem.- Nie uważasz, że przesadzasz? Kol, rzeczywiście potrafi być skrajnie nieodpowiedzialny, ale Bonnie jest bardzo potężną czarownicą i wybacz, ale nie uwierzę żeby w razie jakiś problemów nie potrafiła sobie z nim poradzić- dodałem spokojnie.
- Tak ci się wydaję?- zapytała.- Jeszcze jej nie widziałeś, chodź pokarzę ci- poprowadziła mnie do jednej z sypialni.- Proszę, zobacz co z nią zrobił- na łóżku leżała śpiąca Bonnie, czuć było dużą ilość wypitego alkoholu. Czy to była taka poważna sprawa?
- Widać, że dobrze się bawiła- powiedziałem, tłumiąc śmiech.- Eleno nie uważasz, że trochę przesadzasz? Bonnie, wygląda jakby przesadziła z alkoholem, ale to nie jest jakaś szczególnie poważna sprawa.
- Twój brat, doprowadził ją do takiego stanu- powiedziała, wymierzając oskarżycielsko palec w moją pierś.- Bonnie, nigdy nie robi takich głupstw. Masz ją odsunąć od sprawy pilnowania Kola, jasne?
- Przesadzasz, dziewczyna nie jest twoją córką- powiedziałem.- Nie musisz jej matkować. Jest dorosła i sama potrafi podjąć decyzję- postanowiłem jej wszystko powiedzieć.- Mówisz, że tak bardzo przejmujesz się życiem innych- zacząłem.- Nie wiem jak mogłaś się tak zmienić, ale nie jesteś już tamtą dziewczyną z Mystic Falls. Rozumiem, że dużo przeszłaś, ale wszyscy starają się jakoś poradzić, a ty odwróciłaś się od Damona, Stefana, nawet Caroline, czy ty chociaż wiesz co się u niej dzieję w ciągu ostatnich kilku dni- spuściła oczy.- Nie wiem jak możesz, nie zwracać uwagi na to co się dzieje obok ciebie.
- Tobie łatwo wszystkich oceniać- powiedziała cicho.- Chciałam zacząć życie od nowa, myślałam, że zrozumiesz, ale ty nie widzisz nikogo poza Katherine.
- Potrafiłbym cie zrozumieć, gdybyś chociaż próbowała się zaangażować- odpowiedziałem, pomijając kwestię Katherine.- Nie zachowuj się jakby cie nic nie interesowało.
- Przepraszam, możesz już sobie pójść- wypchnęła mnie za drzwi.

***

Elena;

- Uważasz, mnie za złą przyjaciółkę?- zapytałam Caroline, kiedy siedziałyśmy na kanapie.
- Eleno, co cie napadło?- zapytała.- Oczywiście, że nie jesteś złą przyjaciółką, ale zdecydowanie za bardzo wszystko przeżywasz i chcesz we wszystko ingerować . Co się stało?
- Elijah, zarzucił mi, że za bardzo się zmieniłam- odpowiedziałam.- Zrobiłam się samolubna i nic mnie nie obchodzi.
- Powiedział ci to Elijah?- najwyraźniej była w szoku.- Nie mówię, że miał całkowitą rację, ale ostatnio rzeczywiście się zmieniłaś, wszędzie słyszę tylko o dokonaniach Damona, a ty nawet nie spotkałaś się ze Stefanem. Rebekah, bardziej się tym interesuje, a ty wcale. Klaus, przebaczył Katherine, ze względu na brata, a ona podobno robi wszystko żeby Elijah uwierzył w jej przemianę. Nie zapominaj również, że najstarszy Pierwotny ma inne problemy, dziecko Klausa, Hayley, a ty przejmujesz się najbardziej imprezowaniem przez Bonnie. Wróciła do domu, tak? Nic jej się nie stało, zgadza się?- przytaknęłam.- To po jaką cholerę, ściągasz tutaj Elijah, żeby zrobić mu awanturę, tylko dla tego, że nasza przyjaciółka zabawiła się z Kolem?
- Myślałam, że kiedy wreszcie mu powiem, o co chodzi- zaczęłam.- On to wszystko zrozumie, a nie jeszcze oskarży mnie o samolubstwo.
- Eleno, on jest szczęśliwy z Katherine- tłumaczyła Caroline.- O co ci tak naprawdę chodzi?
- Jego towarzystwo, pozwala mi uwierzyć, że jestem inna niż wszystkie wampiry- powiedziałam.
- Czyś ty zwariowała?- zapytała.- Jesteś dobrą osobą, rozumiem, że Elijah jest tym ideałem dobrego wampira, ale wcale nie musisz spędzać z nim czasu żeby poczuć, że ty też możesz taka być. Chyba, że chodzi o coś innego?- zapytała podejrzliwie.
- Daj spokój, Caroline!- poczułam się zażenowana.- Ja po prostu nie rozumiem, jak osoba jego pokroju, może zadawać się z kimś takim jak Katherine- powiedziałam.
- Eleno, miłość nie wybiera- odparła blondynka.- Chyba mi nie powiesz, że chciałabyś być na jej miejscu, prawda?
- Oczywiście, że nie- zbyt się pospieszyłam z odpowiedzią.- Nie chce żeby go skrzywdziła, tylko tyle.
- Przypominam ci, że Elijah to dorosły mężczyzna- upomniała mnie.
- Caroline, nie jesteś osobą, która powinna mnie pouczać- odpowiedziałam.- Jeszcze nie tak dawno, sama prowadzałaś się z Klausem.
- To była zupełnie inna sytuacja- jej mina nagle się zmieniła.- Klaus, może i nie jest ideałem, jak jego brat, ale się starał. Dałam mu szanse, żeby pokazał swoją lepszą stronę i tyle. Teraz musi sam sobie poradzić ze swoimi problemami.
- Tyler, wrócił?- zapytałam.- Jak jest teraz między wami?
- Musimy zacząć od nowa, ale to ciężka sytuacja- powiedziała.- Tyler, nie potrafi znieść myśli, że Klaus funkcjonuje obok nas. Śmierć jego matki, jeszcze wszystko podsyca.
- Spotkali się już?- zapytałam.- Czy raczej starasz się, żeby tego uniknąć?
- Tyler, przyjechał dopiero kilka dni temu i raczej nie kwapi się do zwiedzania, ani do wychodzenia- odpowiedziała.- Na dzień dzisiejszy, przesiaduje tylko w akademiku.
- Przepraszam cie, Caroline, ale umówiłam się ze Stefanem- powiedziałam.- Słyszałaś co wyczynia Damon?
- Kilka razy spotkałam Rebekę- odparła.- Podobno, Damon wyłączył człowieczeństwo, ale więcej nie wiem.
- Spróbuję się czegoś dowiedzieć- powiedziałam.- Do zobaczenia.

***

Czekałam, na Stefana około dziesięciu minut. Umówiliśmy się w najbliższej możliwej kawiarni. Pojawił się w wielkim pośpiechu.
- Przepraszam za spóźnienie, ale bardzo się spieszę- powiedział.- Nie lubię zostawiać Rebeki, samej kiedy pilnuje Damona.
- Od kiedy, tak bardzo zżyłeś się z Rebeką- nagle ogarnęła mnie złość.- Zresztą, nie ważne, co się dzieje z twoim bratem?
- Wyłączył człowieczeństwo- odpowiedział.- Nie zauważyłaś, że w gazetach wypisują tylko o zaginięciach i zagadkowych morderstwach? Postanowiliśmy, jeżeli tylko pozostali Pierwotni wyrażą zgodę, zamknąć Damona w ich piwnicy. Podawać mu tylko niewielkie ilości zwierzęcej krwi, mamy nadzieję, że to coś zdziała. Później w razie niepowodzenia, zastanowimy się nad jakimś planem awaryjnym.
- Mogę jakoś pomóc?- zapytałam z troską.
- Lepiej jeżeli nie będziesz się wtrącać- odparł.- Oboje wiemy jak Damon, mógłby zareagować.
- Informuj, mnie o postępach- poprosiłam.- Gdybyś czegoś potrzebował, możesz na mnie liczyć.
- Dobrze, będę dzwonił- podniósł się z miejsca.- Do zobaczenia.

***

Katherine:

- Nie uważasz, że ona za bardzo się do ciebie przykleiła?- zapytałam, kiedy siedzieliśmy z Elijah, przy kolacji. Przyglądał mi się, przez chwilę.
- Obiecasz, że nie zrobisz awantury?- przytaknęłam.- Nie zaprzeczam, że bardzo się zmieniła- zacząłem.- Jednak należy pamiętać, że w ostatnim czasie dużo przeszła- zaczynałam się już gotować.- Staram się, jakoś jej pomóc, ale nie martw się to nigdy nie zagrażało twojej pozycji- dodał, szybko.- Czyżbyś była zazdrosna?- zapytał z uśmiechem.
- A mam powody?- przekomarzałam się.- Oczywiście, że jestem wściekła, w każdej chwili kiedy ona zbliża się do ciebie bliżej niż na kilometr- roześmiał się.- Przyznaj, że masz do niej słabość- prowokowałam go.
- W pewnym sensie, oczywiście, że mam- odpowiedział, szczerze.- Jednak nie jest to rodzaj takiej słabości, jaki czuję do ciebie i skończmy już rozmowy na temat Eleny. Pamiętasz, że niedługo w domu pojawi się Damon Salvatore?
- Mmmyhy- mruknęłam.- Będziemy, go jakoś pilnować?
- Wszystko będziemy ustalać na bieżąco- odpowiedział.
- Klaus, zgodził się na wszystko?- zapytałam, zdziwiona.- Od kiedy on się taki milutki zrobił?
- Każdy się zmienia- odparł.- Ty powinnaś to wiedzieć najlepiej- uśmiechnął się.
- Nie jestem w najlepszym humorze- powiedziałam.- Pozwól, że pójdę do sypialni- wstałam od stołu i weszłam na górę. Mimo wszystkich zapewnień Elijah'y, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że między nami wiecznie stoi Elena Gilbert. Ta mała suka mnie popamięta.
______________________________________________
Rozdział jakiś tam wyszedł. Mam nadzieję, że nie najgorzej.



piątek, 28 marca 2014

Rozdział 6

Klaus:

Czekałem już od jakiejś godziny przed uniwersytetem na Caroline. Postanowiłem wziąć się w garść tak jak radził mi mój brat. Wiem, że sytuacja jest beznadziejna, ciąża Hayley wszystko skomplikowała, jednak nie mogę się poddać. Zauważyłem, że dziewczyna wychodzi z budynku.
- Caroline, hej poczekaj- kiedy tylko usłyszała mój głos próbowała uciec.- Chce porozmawiać- chwyciłem go za ramię.
- Puszczaj, nie zamierzam nawet brać pod uwagę twojej obecności- odpowiedziała, szarpiąc się.- Zacznę krzyczeć, jeżeli nie zostawisz mnie w spokoju.
- Proszę tylko o pięć minut rozmowy- sam nie byłem w stanie uwierzyć w błagalny ton swojego głosu.
- Masz pięć minut- odpowiedziała zrezygnowana.- Nawet nie próbuj przedłużać- uśmiechnąłem się mimowolnie. Dawna Caroline wróciła.
Przeszliśmy się do mojej ulubionej kawiarni i usiedliśmy przy oknie. Nie wiedziałem od czego właściwie zacząć, aby nie posłała mnie do stu diabłów na samy początku.
- Zamierzasz coś powiedzieć czy przyszliśmy tutaj żaby sobie pomilczeć?- zapytała, kiedy cisza zbyt się przedłużała.
- Wiem, że sytuacja między nami zmieniła się- zacząłem- i doskonale wiem, iż wszystko z mojej winy. Jednak nie chce tracić twojej przyjaźni- prychnęła.- Wiesz, że jesteś dla mnie niezwykle ważna- spojrzała na mnie.- Nie próbuj udawać, że o tym nie wiedziałaś, cała wasza ferajna wysyłała cie żebyś odwracała moją uwagę, kiedy coś knuliście- uśmiechnąłem się na widok jej zakłopotania.- Próbuje ci właśnie wyjaśnić, że to co zaszło między mną, a Hayley było dla mnie tylko przygodą- nagle spoważniała.- Na początku nie zamierzałem się zająć ani nią ani dzieckiem, ale uznałem to za mój obowiązek, chciałbym żebyś pomogła mi poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, oczywiście jako przyjaciółka- zakończyłem swój monolog.
- Dlaczego i to wszystko mówisz?- zapytała.- Wiesz, że nasza przyjaźń jest niemożliwa. Naprawdę chciałam dać ci szanse na udowodnienie wszystkim, że nie jesteś tylko łajdakiem, ale ty zawsze musisz coś schrzanić- chciałem coś powiedzieć.- Nie przerywaj mi, nie chodzi w tym wszystkim tylko o Hayley i wasze dziecko, zniszczyłeś życie moim przyjaciołom, mnie i Tylerowi, dopiero teraz zaczynamy sobie wszystko odbudowywać i nie ma tam miejsca dla ciebie.
- Czy Tyler, przyjechał do Nowego Orleanu?- zapytałem, zastanawiając się czy dobrze zrozumiałem podtekst jej słów.
- Przyjechał do nie wczoraj i staramy się zbudować nasz związek od podstaw- odpowiedziała z uśmiechem.- Widzisz jestem szczęśliwa, a ty idź swoją drogą i ułóż sobie życie z matką twojego dziecka- wstała od stolika.- Żegnaj Klaus.

***

Elijah:

- Powiesz mi, co się stało z Damonem?- zapytałem Stefana, kiedy udało mi się wreszcie skontaktować z nim i Rebeką.- Chciałbym się dowiedzieć co wy robicie razem i z czym się to wiąże.
- Rozumiem twoje zaciekawienie, Elijah- odpowiedziała oja siostra.- Przypuszcza, że jesteś tak dobrze poinformowany przez pannę Gilbert, że wiesz o jej rozstaniu z Damonem- pokiwałem głową.- Powiedziała ci na pewno również o powodzie ich zerwania i w jaki sposób potrafiła wzbudzić w nim poczucie winy?- nie zdawałem sobie sprawy o czym mówi Rebekah.
- Pozwól, że ja ci to wyjaśnię- wtrącił się Stefan.- Elena po śmierci Jeremy'ego wyłączyła swoje człowieczeństwo- nawet nie wiedziałem o jago śmierci.- Prawie zabiła Bonnie i Caroline, a my z Damonem staraliśmy się ją przywrócić i jak widać udało się. Jednak Elena nadal na początku była rozchwiana emocjonalnie i obwiniała o wszystko mojego brata, a wiesz jaki jest Damon, zaczął myśleć, że ona ma racje i sam od niej odszedł zanim zaczęłoby się piekło- słuchałem wszystkiego będąc w coraz większym szoku.
- Musisz trzymać Katherine z dala od Damona- poprosiła Rebekah.- Ona buntuje tego pajaca przeciw całemu światu.
- Siostrzyczko zapominasz, że nasz brat niebawem pojawi się w mieście- oświadczyłem.- Jak mam niby pilnować jednocześnie jego i Katherine?
- Myślę, że znajdę sposób na pilnowanie Kola- spojrzałem na Stefana pytająco.- Mamy bardzo pomocną osobę w zanadrzu.

***

Bonnie:

- Stefan ty chyba oszalałeś!- wrzasnęłam zszokowana.- Mam znosić tego niedojrzałego dupka.
- Taka sytuacja nie potrwa długo- powiedział.- Elijah nie jest w stanie pilnować go jednocześnie mając na oku nieznośną Katherine, potrzebuje pomocy.
- Ja mam być taką pomocą?- zapytałam.
- Jesteś jedyną znaną nam osobą, która jest w stanie go unieszkodliwić, gdyby był niegrzeczny- uśmiechnął się do mnie przymilnie.- Proszę cie Bonnie, pomóż nam.
- Czy ja ci kiedykolwiek czegoś odmówiłam?- zapytałam retorycznie.
- Wiesz, że cie kocham- uściskał mnie serdecznie.

Już dwie godziny po tej rozmowie starałam się odnaleźć Kola we wszystkich znanych mi barach Nowego Orleanu. Jak to zwykle bywa z moim szczęściem musiałam zaliczyć już dziesięć zanim odnalazłam go w kolejnym. Dobrze, że byłam nieźle wstawiona, ponieważ inaczej nie zniosłabym jego chamstwa. Przysiadłam się do baru i tylko czekałam, aż mnie zaczepi.
- Cześć czarnulko- nie naczekała się zbyt długo.- Mogę postawić ci drinka? Co taka piękna kobieta robi sama w barze?
- Nie musisz mi słodzić- odpowiedziałam.- Jeżeli nie jesteś dupkiem chętnie się z tobą napije.
- Kolejka dla tej pani- wrzasnął do barmana.- Powiedz mi coś o sobie, czarnulko.
- Jestem Bonnie- powiedziałam.- A pan, Panie pochlebco, to?
- Kol- odpowiedział.- Jesteś bardzo tajemnicza, co cie sprowadza do Nowego Orleanu?
- Przyjechałam na studia razem z przyjaciółkami- odpowiedziałam.- Chyba nie będziemy zanudzać się tysiącami szczegółów? Przyszłam tutaj żeby się zabawić.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem- odpowiedział i pociągnął nie na parkiet. 
Sama nie wiem kiedy to się stało, ale naprawdę zaczęła się w jego towarzystwie świetnie bawić. Możliwe, że to przez ilość wypitego alkoholu, ale odkryłam, że Kol jest zabawnym facetem, a w pewnym momencie zaczęliśmy nawet ze sobą flirtować.

***

Elijah:

Mimo nadal napiętej atmosfery między mną, a Katherine postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Przygotowałem wykwitną kolacje, kupiłem jej ulubione wino i czekałem, aż wróci do domu. Pojawiła się po około trzydziestu minutach, początkowo udając, że w ogóle mnie nie zauważa. Poszła pod prysznic nawet nie mówiąc głupiego "dobry wieczór". Strasznie mnie to rozzłościło i postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Może raczyłabyś zwrócić na nie swoją uwagę?- zapytałem odwracając ją w swoją stronę.- Nie uważasz, że powinniśmy coś ustalić w naszej sprawie.
- Mam stać w samym ręczniku?- zapytała, jednocześnie przymilając się uwodzicielko.
- Przestań!- wrzasnąłem, potrząsając ją.- Najpierw wysyłasz mnie do diabła, a teraz udajesz, że nic się nie stało? Mam tego serdecznie dosyć, rozumiesz?
- Elijah, przepraszam- wyszeptała.- Ogarnęła mnie taka zazdrość, że przestałam myśleć racjonalnie- powiedziała.- Wiem, że jesteś najcudowniejszy mężczyzną jakiego kiedykolwiek było dane mi spotkać, ale nie potrafię znieść myśli, że bardziej otwierasz się przed moim sobowtórem zamiast przede mną.
- Ty po prostu chcesz mnie sobie podporządkować- odpowiedziałem.- Zamiast zauważyć, że to ty powinnaś się zmienić, ale albo to zrobisz, albo będziemy musieli się pożegnać.
- Zmienię się Elijah, przysięgam- obiecała i zaczęła nie całować. Nasze intymne chwile zostały jednak prawie natychmiast przerwane przez dźwięk mojego telefonu.
- Nawet nie waż się odbierać- ostrzegła Katherine. Starałem się ignorować natarczywy dzwonek, jednak kiedy rozbrzmiał po raz czwarty, musiałem odebrać.
- Elijah, potrzebuje twojej pomocy- usłyszałem w słuchawce głos Eleny.
_________________________________________________________
Kompletny brak weny dopadł i mnie:(


niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 5

Elijah:

- Gdzieś ty się podziewała?- zapytałem oburzony.- Zamartwiałem się czy jesteś bezpieczna.
- Nie marudź, Elijah- powiedziała.- Myślę, że mój sobowtór świetnie sobie radziła w zastępstwie.
- Dlaczego zachowujesz się w ten sposób?- zapytałem, próbując ignorować jej zaczepki.- chcesz wmówić mi rzeczy, które nie mają miejsca. Doskonale wiesz, że nie jestem typem osoby, która bawi się cudzymi uczuciami- tłumaczyłem.- Już o tym rozmawialiśmy.
- I widzisz, Elijah- odparła- w tym właśnie się różnimy, ja mam gdzieś uczucia innych. Pięćset lat musiałam troszczyć się o siebie i nie potrzebuje niczyjej łaski. Jeżeli chcesz możesz się pocieszać w ramionach biednej panny Eleny Gilbert, mam to gdzieś- powiedziała.- Ale powiem ci jeszcze coś, świetnie się bawiłam przez ostatnią noc w towarzystwie Damona Salvatore, bez człowieczeństwa- byłem w szoku. Damon w Nowym Orleanie, Stefan przyjeżdżający z Rebeką, co się tutaj dzieję?

***

- Niklaus, czy zamierzasz przesiedzieć w tym fotelu resztę wieczności?- zapytałem wchodząc do salonu.
- Co cie to obchodzi?- to takie typowe dla jego osoby, zawsze kiedy ma osobiste problemy zamyka się na dziesięć spustów.- Lepiej zajmij się swoją Katherine, którą próbujesz przede mną ukryć- powiedział.- Tak na marginesie kiepsko ci idzie, a i powiedz jej żeby lepiej nie stanęła na mojej drodze, ponieważ chętnie się na kimś wyżyje.
- Zależy ci na tej dziewczynie?- spojrzał na mnie pytająco.- Nie chodzi o Hayley, pytam o Caroline, zależy ci na niej, na poważnie?
- Myślisz, że upijam się w salonie tylko dla przyjemności?- odparł wymijająco.
- Może w takim razie, weźmiesz się w garść, zamiast tworzyć rynsztok w naszym domu?- podpowiedziałem.- Pomyśl co powie Kol kiedy zobaczy cie w takim stanie- dodałem.- Zresztą nie przyszedłem żeby rozckliwiać się nad twoimi problemami sercowymi, wiesz może gdzie są Rebekah i Stefan?- zapytałem.
- Nie mam zielonego pojęcia- odpowiedział.- Zapewne coś wspólnie knują, Rebekah mówiła coś o Damonie Salvatore- dodał.- Co to ma z nim wszystko wspólnego?
- Widzisz w Nowym Orleanie pojawił się w ostatnim czasie Damon z wyłączonym człowieczeństwem- odpowiedziałem.- Myślę, że również Stefan nie pojawił się tutaj tylko ze względu na naszą siostrę.
- Wspaniale, najpierw pojawia się tutaj święta trójca, później twoja lafirynda, super duet, a teraz psychopata bez człowieczeństwa- wyliczał.- Jeszcze brakuje Kola i młodego wilczka i będzie komplet. Jak myślisz będziemy cudownie spędzać razem czas?- zapytał sarkastycznie.- Jakbym nie miał wystarczająco dużo problemów z Marcelem i ciążą. Masz jakiś plan w związku z tym chaosem?- zapytał kończąc swój monolog..
- Wiesz co Niklaus, ty i reszta świata wreszcie musicie zająć się sami swoimi problemami- powiedziałem.- Mam swoje życie, a wy jesteście dorośli, więc zostawcie mnie w spokoju!- zdenerwowałem się.- Nie jestem tylko po to żeby spijać piwo, którego wy nawarzyliście!- wyszedłem z rezydencji.

***

Przespacerowałem się kilkoma przecznicami miasta dla ochłonięcia. Potrzebowałem towarzystwa kogoś przed kim mógłbym się wygadać. Poza tym musiałem wyjaśnić całą zawiłą sytuację, która w ostatnim czasie powoli stawała się moim udziałem. Doszedłem do akademika dziewczyn i odszukałem ich pokój. Otworzyła Elena.
- Witaj Eleno, potrzebuj z tobą porozmawiać- powiedziałem na wstępie.- Możemy się razem przejść?
- Oczywiście- odpowiedziała z uśmiechem.- Czy stało się coś złego?
- Raczej nie- odpowiedziałem.- Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, chciałem tylko żebyś pomogła mi rozwiązać pewną sytuację, poza tym muszę, jak wy to dzisiaj mówicie, wygadać się przed kimś.
Wyszliśmy wspólnie, na mniej już zatłoczoną ulicę.
- Powiesz, dlaczego to ja jestem osobą, prze którą musisz się wygadać?- zaczęła rozmowę.
- Wydajesz się najbardziej odpowiednia- odparłem po prostu.- Może zacznę najpierw od aktualnej, dość dziwnej sytuacji- zacząłem.- Wiedziałaś, że w mieście pojawił się Stefan- zaprzeczyła- ale to nie wszystko jest tutaj również Damon z wyłączonym człowieczeństwem.
- To takie dla niego typowe- podsumowała.- Damon zawsze kiedy ktoś go zrani, wyłącza uczucia, a Stefan chce go ratować.
- Powiesz mi, dlaczego tak zmieniłaś się w stosunku do braci Salvatore?- zapytałem, przyjrzała mi się badawczo.
- Pewnie wiesz, że ostatnie kilka miesięcy byłam w związku z Damonem?- pokiwałem potakująco.- Byliśmy naprawdę szczęśliwi, do moment, aż on nie zmienił zdania i nie stwierdził cytuje Jestem zły dla Ciebie Eleno, jestem samolubny, ale muszę pozwolić ci odejść. Nie chciał żebym z nim została, ale opamiętał się i próbował cofnąć swoje słowa. Jednak, postanowiłam, że to nie ma większego sensu, ponieważ nie mogę się wiecznie zastanawiać, co zrobi kiedy się pokłócimy- zakończyła. Zapadło milczenie.- Rozumiesz mnie, prawda? To nie tak, że mi na nim nie zależy, po prostu nie potrafię znieść tej niepewności, którą niesie związek z nim.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć, Eleno- odpowiedziałem.- Jak sama dobrze wiesz, jestem w bardzo trudnych relacjach z Kateriną, która posądza mnie o romans z Tobą- dodałem.- Ona również jest dość rozchwiana emocjonalnie, ale ja nie potrafię zapomnieć tej zagubionej dziewczyny, którą ratowałem przed bratem.
- Jesteś lepszą osobą niż ja, Elijah- chciałem coś powiedzieć.- Nie przerywaj mi, mówię prawdę, nawet po tysiącu lat, starasz się widzieć w innych jakieś ich zalety- chwyciła mnie za rękę.- Najpierw obrona Klausa, teraz Katherine, ty wiesz co to znaczy kochać kogoś do ostatniej chwili, ja to stracę za kilka lat- pocałowała mnie w policzek.- Muszę już iść- stałem osłupiały, patrząc jak odchodzi.
_______________________________________________
Wymyśliłam ten rozdział w ciągu godziny. Mam nadzieję, że się podoba.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 4

Elijah:

Byłem szczęśliwy, znów miałem przy sobie swoją Katerinę. Ostatni tydzień to coś czego nie zapomnę. Zapomniałem na chwilę o moralności i o problemach rodzinnych. Jednak nieubłaganie nadszedł koniec lenistwa, rano zadzwoniła Elena i poprosiła koniecznie o spotkanie.
- Elijah dołączysz do mnie podczas porannego prysznica?- zawołała Katherine, wyłaniając się z łazienki.
 - Niestety, moja droga ale jestem umówiony- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Czyżby nasza kochana Elena, znów nie mogła sobie bez ciebie poradzić?- zapytała złośliwie.
- Czy musisz być taka niemiła?- odpowiedziałem pytaniem.- Dla twojej wiadomości, owszem idę się z nią spotkać.
- Obiecałeś, że nie będziecie się za często spotykać- wiedziałem, że nie będzie zbyt szczęśliwa.
- Mówiła, że to coś ważnego i ma związek z Niklausem- naburmuszyła się jeszcze bardziej.- Katherine, zrozum to mój brat i wszystko co ma z nim związek jest dla mnie istotne.
- Wolisz sprawy swojego brata od tego- wskazała na siebie i swoje ciało owinięte ręcznikiem- dobrze, dobrze zajmij się tym czym musisz i szybko wracaj- pocałowała mnie w policzek.- Będziesz musiał zafundować mi pyszną kolację, żebym się nie złościła.
- Co tylko sobie życzysz- uśmiechnąłem się i wyszedłem.

***

W południe ulice Nowego Orleanu były zdecydowanie mniej zatłoczone niż nocą ale i tak panował dość spory zgiełk. Raczej mi to nie odpowiadało z Kateriną pod jednym dachem miałem dość harmidru. Umówiliśmy się z Eleną w porcie. Uwielbiałem przyglądać się jachtom i innym statkom cumującym w tym miejscu. Wspominałem chwilę kiedy statek mój i mojej rodziny przypłynął tutaj trzysta lat temu.
- Elijah!- przerwał moje rozmyślenia głos Eleny.
- Witaj, Eleno- przywitałem się.- Przepraszam, że tak od razu zapytam, ale coś się stało?
- Mnie właściwie nic- powiedziała z wahaniem.- Ale dlaczego nie powiedziałeś mi, że Klaus będzie miał dziecko z tą wilczycą Hayley?- zapytała spokojnie.- Caroline doznała szoku kiedy się o tym dowiedziała od tej dziewczyny.

***

Dwie godziny wcześniej:

Caroline:

- Klaus dlaczego robisz dla mnie to wszystko?- zapytałam.- Przecież powiedziałam ci, że nic z tego nie będzie już kilkukrotnie.
- Obiecałem, że pokarze ci wszystkie najpiękniejsze miejsca mojego ulubionego miasta- odpowiedział spokojnie.- Właśnie to robi, jako przyjaciel- dodał z uśmiechem.
- Tyler niedługo do nas dojedzie i będzie wściekły jeżeli się dowie, że spędzam z Tobą tak dużo czasu- powiedziałam, wyraźnie posmutniał.
- Możemy nie rozmawiać o Tylerze i innych problemach?- zapytał.- No dalej Caroline daj sobie szanse na chwilę zwykłej radości- chwycił moją dłoń- Chodź muszę ci coś pokazać.
- Znów coś w stylu widoku z dachu?- zadałam kolejne pytanie.
- Nie tym razem nie będziemy nawet na sekundę odrywać stóp od ziemi- uśmiechnął się.- Proszę wsiadać madame- powiedział otwierając mi drzwi pasażera.
Jechaliśmy przez dłuższy czas, aż w końcu Klaus zatrzymał samochód na obrzeżach miasta i poprowadził mnie  ścieżką w stronę starego, zniszczonego i olbrzymiego domu. Był porośnięty dużą ilością bluszczu ale wiedziałam, że w latach swojej świetności musiał robić oszałamiające wrażenie.
- Co to za dom? Dlaczego mnie tutaj przywiozłeś?- matko jak tak dalej pójdzie zaleje go tą ilością pytań.
- Mój dawny dom- odpowiedział zamyślony.- Chodź, wejdziemy- pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy powoli do środka. Tapety oczywiście były pożółkłe, w niektórych miejscach obdarte ale z zaskoczeniem stwierdziłam, że w domu stoją wszystkie meble.
- Dlaczego tutaj nie mieszkacie?- chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale właśnie przekroczyliśmy próg salonu i odebrało mi całkowicie mowę. Na suficie znajdowała się idealna kopia z bazyliki Świętego Piotra w Watykanie.
- Za daleko od miasta- odpowiedział spokojnie.- Podoba ci się?
- Jasne, że mi się podoba!- wrzasnęłam.- Nawet mimo mas kurzu jest tutaj bardzo pięknie- dziwne ale chwyciłam go za rękę i zaczęłam ciągnąć w miejsca, których jeszcze nie widziałam to znaczy na piętro.
- Patrzcie państwo, już idziecie do sypialni?- usłyszałam głos z pod drzwi.- Myślałam, że jeszcze sobie posłucham waszych ckliwych gadek- odwróciłam się i zobaczyłam tą wilczycę Hayley.- Tylko Caroline, uważaj żeby przypadkiem nie zrobił ci dziecka.
- Wynoś się stąd Hayley!- wrzasnął Klaus, podbiegając do niej.
- Dobrze już dobrze, po prostu chciałam ją ostrzec żeby nie skończyła tak jak ja- powiedziała i zniknęła za drzwiami, ja cały czas stałam oniemiała w połowie schodów.
- O czym ona do diaska mówiła?- zapytałam w końcu.
- Niczym ważnym, Caroline nie przejmuj się tym- powiedział nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
- Albo natychmiast powiesz co ona miała na myśli mówiąc o jakimś dziecku, albo możesz być pewny, że nigdy nie zamienię z tobą ani jednego słowa!- wrzasnęłam stając przed nim.
- Mówiła o moim dziecku, które będziemy wspólnie mieli- odpowiedział po chwili wahania.
- Co takiego? Przecież wampiry nie mogą się rozmnażać!
- Wampiry nie, ale ja urodziłem się jako wilkołak i to jest jedna z wielu luk w naturze- powiedział, intensywnie mi się przyglądając.
- Wiesz co, Klaus nie chce mieć z tobą nic wspólnego- powiedziałam i z wampirzą prędkością wybiegłam z rezydencji.

***

- Wiesz jak ona się poczuła?- zapytała Elena.- Twój brat jawnie się do niej zaleca, a chciał ukryć to, że będzie ojcem.
- To nie tak Eleno- powiedziałem spokojnie.- Niklaus czekał na odpowiedni moment, poza tym ma mnóstwo problemów z Marcelem, czarownicami i jeszcze z dzieckiem Hayley. Oczywiście staram się mu pomóc, ale to nie jest takie łatwe.
- Wiem o Marcelu i czarownicach- odparła dziewczyna.- Kol dużo opowiada Bonnie, podobno Klaus momentami wpada w furię.
- Zgadza się, a kiedy do tego nic nie jest w stanie go powstrzymać przez rozniesieniem wszystkiego w drobny mak-spojrzałem na nią- poza tym ukrywam przed nim Katerinę. Chętnie by się na niej wyżył wiedząc, że jest w Nowym Orleanie.
- Nikt by za nią nie płakał- powiedziała i po chwili spuściła głowę.- Przepraszam zapomniałam, że ci na niej zależy- dodała smutno.
- Nie musisz nic mówić- pocieszyłem ją.- Wiem ile złego zrobiła ci w życiu.
- Możemy o tym nie rozmawiać?- zapytała, a ja pokiwałem głową.
- Opowiem ci jak było kiedy przypłynęliśmy do Nowego Orleanu- zaproponowałem.- Jeżeli oczywiście chcesz?- dodałem szybko.
- Oczywiście to musi być bardzo ciekawa historia- odparła.

***

- Przypłynęliśmy do Nowego Orleanu jakieś trzysta lat temu- zacząłem.- Wiesz my zawsze szukaliśmy jakiegoś nowego miejsca pobytu, nie mogliśmy przebywać zbyt długo w jednym miejscu. Wszędzie gdzie zagrzeliśmy miejsce tam pojawiał się Mikael- nie wiedziałem czy mam dalej to ciągnąć.- To naprawdę jest dla mnie ciężka przeszłość. Jesteś teraz w Nowym Orleanie i wiesz jaki jest piękny, ale nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak cudowny był w osiemnastym wieku- westchnąłem i pogrążyłem się we wspomnieniach.- Mimo, że to miasto zawsze było zawsze dość gwarne, kiedyś wszyscy ludzie się tutaj znali. Ja i moje rodzeństwo znaleźliśmy swoje miejsce. Rebekah zakochała się w Emilu jedynym synu gubernatora, Niklaus zaczął zachowywać się niezwykle spokojnie, a ja poznałem Celeste- zobaczyłem szeroki uśmiech na twarzy Eleny.- Była niezwykle piękna, jednak Niklaus oczywiście musiał wszystko zepsuć. Zamordował Emila i Celeste, a wszystko w skutek naszego nieposłuszeństwa- starałem się za wszelką cenę powstrzymać grymas.- Chciałem go zabić, wiesz? Wtedy również w życiu Klausa pojawił się Marcel. Do ich pierwszego spotkania doszło na pogrzebie Emila, kiedy wyszło na jaw, że gubernator ma jeszcze jednego syna z matką, która jest jego własnością.
- Przepraszam, że ci przerwę, ale czy gubernator wiedział kim jesteście?- zapytała najwyraźniej zaciekawiona moją opowieścią. 
- Oczywiście, przymykał oko na nasze wybryki- powiedziałem.- Jednak proszę cie poczekaj, aż skończę swoją historię- odpowiedziałem.- właśnie to pierwsze spotkanie Marcela i Klausa spowodowało, że zacząłem wierzyć, iż jest dla mojego brata jeszcze szansa. Musisz wiedzieć, że w tamtym momencie Marcel był torturowany przez podwładnego gubernatora. W tym małym chłopczyku Niklaus zobaczył samego siebie, katowanego przez naszego ojca więc zabił jego prześladowcę, nadał mu imię Marcellus i wziął pod swoje skrzydła. Traktował go jak syna, Marcel został członkiem naszej rodziny. jednak mały chłopiec dorósł i zaczął interesować się naszą siostrą co nie podobało się Niklausowi. Kazał mu wybierać między ludzkim życiem przy boku nieśmiertelnej Rebeki, a nieśmiertelnością. Widzisz co wybrał.
- Marcel był zakochany w Rebece?- pokiwałem głową.- Nie wyglądają jakby coś ich kiedyś łączyło.
- Rebekah nigdy mu tego nie zapomniała- odpowiedziałem.- Trudno jej się dziwić, mężczyzna, którego darzyła uczuciem pozwolił żeby jej brat zasztyletował ją na ponad sto lat- Elena chwyciła mnie pod ramię.
- Jak doszło do tego, że teraz Marcel włada Nowym Orleanem?
- Powtórzyło się to samo co dawniej, Mikael nas odnalazł- powiedziałem spokojnie.- Musieliśmy znów uciekać.
- Bardzo mi przykro- powiedziała pocieszająco.- Nigdy nie mogliście być szczęśliwi.

***

- Cóż za romantyczna scena- usłyszeliśmy głos Katherine.- Zakochana para spaceruje po porcie.
- Katherine, nie wyobrażaj sobie czegoś czego nie ma- powiedziałem.
- Kochanie, niczego sobie nie wyobrażam, mam na to dowody przed własnymi oczami- odparła lekceważąco.- Nie, nie przeszkadzajcie sobie już idę, zostajecie sam na sam- odeszła.
- Elijah, nie chciałam żebyś miał przeze mnie jakieś problemy z Katherine- powiedziała Elena.
- Zwykła fanaberia, chciałaby żebym robił to co mi karzę- powiedziałem.- To nie twoja wina więc nie masz się czym martwić.
- Nie zastanawiasz się nad tym co w tej chwili zrobi rozwścieczona Katherine?- zapytała.- Może zginąć cała masa niewinnych ludzi.
- Sprawdzę co się z nią dzieję- odparłem. Pożegnałem się grzecznie i ruszyłem na poszukiwanie wampirzycy.

***

Katherine:

- Patrzcie, patrzcie kogóż przywiało do Nowego Orleanu- powiedziałam głośno.- Damon Salvatore, wielki przystojniaczek, co cie tutaj sprowadziło?- zapytałam.- Tylko mi nie mów, że Elena Gilbert.
- Elena Gilbert- miał jakiś dziwny głos.- Nic mnie nie obchodzi jej osoba, zamierzam się dobrze zabawić.
- Wyłączone człowieczeństwo, ciekawe- postanowiłam wykorzystać sytuację.- Może zabawimy się razem, kociaku?
- Niech wszyscy się chrzanią i idą do diabła- powiedział Damon.- Idziemy na Burbon Street.
______________________________________________________________________
Nareszcie skończyłam!!! Cóż za sukces, następny pod koniec miesiąca lub na początku lutego. 



Obserwatorzy

Szablon by Selly